wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 2

- No na reście Lou! - krzyknął z entuzjazmem Niall
- Przepraszam, ale Fizzy jest chora i musiałem zadzwonić do dziadka by przyszedł. - powiedziałem

Od razu na mojej twarzy pojawił się smutek na myśl ,że siostrzyczka leży z temperatura w domu. Szczerze? Nie chciałem iść z tego powodu do szkoły. Wolałem już siedzieć tam przy niej.

- Louis ma trzy młodsze siostry i jedną straszą. - powiedział Liam chłopakowi który stał obok niego
- A właśnie, zapomniałem! - wtrącił się Zayn - To jest Harry, mój daleki kuzyn. - pokazał na kędzierzawego chłopaka mówiąc

Spojrzałem na Harry'ego i wyciągnąłem delikatnie rękę w jego stronę.

- Miło mi, Louis. - powiedziałem
- Mi również. - odparł zaciskając moją dłoń

Delikatnie się uśmiechnąłem, co nie uszło to uwadze Liam'a. Kurna, pewnie będzie mnie potem wypytywać lub da spokój. Lecz ten kędzierzawy wydawał się taki dość inny.

- Chłopaki, my z Liamem idziemy bo spóźnimy się na lekcje. - powiedziałem
- Louis ma racje. - odrzekł Liam
- To on tu jest najdojrzalszy z nas. - wtrącił Niall

Na mojej twarzy mimo wolnie pojawił się delikatnie rumieniec. Nigdy nie lubiłem przyjmować komplementów w moją stronę, a oni idealnie o tym wiedzieli.

- Niall nie przesadzaj. - zaśmiałem się łagodnie
- My tu gadu gadu, a tu do klas trzeba. - wciął się Liam

Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy do klasy. Przyjaciel nie poruszał na szczęście żadnego tematu o zielonookim. A ja miałem spokój na lekcjach. Chociaż dopiero go poznałem, nie mogło by to teraz tak nagle. Nie to nie możliwe. Chociaż szczerze chciałem poznać tego chłopca, widać było po oczach ,że jest lekko zagubiony. Lecz na pierwszy rzut oka widać było ,że jest przyjaźnie nastawiony.
Dzień mi mijał na szczęście spokojnie. Kilka razy z Liamem spotkaliśmy chłopaków, ale tak tylko przelotem. Kędzierzawy dziwnie mi się przyglądał co nie dało się nie zauważyć. Poczułem się dziwnie nie swojo, jak by ktoś przeszywał mnie wzrokiem. Nie uszło to uwadze przyjaciela.
Dziwne to trochę, ale co ja miałem niby zrobić? Podejść i zapytać czemu się tak przyglądał? Louis tylko byś się ośmieszył. Dobra przestańmy o tym myśleć bo już zupełnie Ci odwali. A tego nie chcemy, zwłaszcza teraz gdy ma się tyle problemów i zmartwień.
Kiedy skończyły się lekcje Liam uparł się ,że mnie odprowadzi. Razem pożegnaliśmy chłopaków i Harry'ego. Tak bardzo nie chciałem iść do domu, a przyjaciel doskonale to wiedział. Powrót minął nam szybko, tym bardziej było mi gorzej. Chłopak przyglądał mi się badawczo kiedy już byliśmy od moimi drzwiami. 

- Do jutra Lou. - powiedział i objął mnie ramieniem
- Do jutra Li. - wyszeptałem i wszedłem do środka

Teraz tylko muszę wejść do pokoju, póki ojca jeszcze nie ma na widoku. Szybko zdjąłem buty i nerwowo zacząłem iść w stronę kuchni. Było dziwnie spokojnie, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Rozejrzałem się zdenerwowany, ale nikogo nie było. Dziewczynki pewnie są u dziadka, chociaż Fizzy jest chora nie powinna ta być. Po paru minutach poczułem wibracje telefonu i odebrałem.

- Halo? - zapytałem
- Braciszek! - usłyszałem piskliwy głosik Fizzy
- Co się stało księżniczko? - zaśmiałem sie
- Jestem u dziadka wraz z siostrami. - powiedziała

Odetchnąłem z ulgą na samą myśl, że są u dziadka i nie będą musiały patrzeć na to co się dzieje. 

- Lou kocham cie. - słychać było w jej głosie radość.
- Ja ciebie też, Fizzy muszę kończyć dużo lekcji. Wracaj do zdrowia i przyjmuj wszystkie leki co da dziadek, dobrze?
- Ale, ale to jest nie dobre..
- Obiecaj. - uśmiechnąłem się pod nosem
- Obiecuje. Papa Loui. - powiedziała smutno
- Papa siostrzyczko. - odrzekłem kończąc rozmowę

Spokojny schowałem telefon spowrotem i zacząłem robić sobie herbatę. Po paru minutach do moich uszu dobiegł huk otwierających drzwi. O nieee. To ojciec, na pewno. Szybko wziąłem szklankę i zacząłem się kierować ku schodom. Niestety ojciec był szybszy. Stanąłem jak sparaliżowany patrząc na ojca który kipiał ze złości. Poczułem strach ,że zaraz oberwę. Oczywiste ,że dostane nawet za nic. Ojciec stanął przede mną jak bym tarasował drogę, a tego nie chciałem. 
Mężczyzna zamachnął się, a ja poleciałem na próg drzwi z piskiem. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie Louis, uspokój się.. Jeśli on to zobaczy oberwiesz mocniej. Czułem ból który płynął przed całe ramie aż do łokcia. Zacząłem powoli wstawać rozglądając się czy ojciec nie stoi za mną. Nie było go, a ja wszedłem do pokoju masując ramie by przestało boleć. Nie zostało mi nic więcej. Uspokoiłem się i zamknąłem drzwi na klucz.. Nie chciałem by wszedł tu, bałem się.

No to mamy drugi rozdział. Mam nadzieje ,że się wam spodoba.
Jestem wam wdzięczna za te komentarze, jesteście wspaniali! <3 ~Panda

2 komentarze:

  1. Może da się ciut dłuższe? :)
    Ale na prawdę ciekawy, czekam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego on gobije? : O czekam na nastepny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń