piątek, 26 kwietnia 2013

Prolog

Mimo ,że czas mija ludzie nie zapominają. Tylko czemu? Najczęściej bo tego chcą lub nie dają sobie rady zapomnieć o tym. Pamięć ludzka jest jak sitko, po czasie zapomnisz. Rany przecież i tak się zagoją zostawiając ślady po tym co było. Ale czy tak to ma być? Nikt nie wie co się stanie. Czego będzie się żałować przez całe życie, a czego nie. I to jest najlepsze, bo mimo wszystko chce się żyć dalej. Nawet jak to wszystko ci to uniemożliwia.
A nadzieja? Ona powoli wygasa i nie zostawia nam nic. Mówi się, że 'nadzieja matką głupich'. Lecz przecież każdy ma nadzieje na lepsze jutro, że dobrze mu pójdzie. Nie zawsze jest po naszej myśli. Choćbyśmy byli nie wiadomo kim, nic nie pozostaje nam oprócz nadziei, wspomnień które i tak są częścią nas. 

Minął już miesiąc, a ja dalej miałem nadzieje. Często nachodziły mnie myśli, że jednak on.. Mimo to, wszystko wskazywało, że jestem dla niego niczym. Do tego stałem się słabszy, nawet zauważyłem, że gorszy. Trudno mi było, a jednak trwałem przy swoim. Nawet Liam mówił mi to, ale ja zawsze sprzeciwiałem się.
Mama, dziadek i siostry zauważyli, że wychudłem i stałem sie taki.. Hm, pusty czy nawet bez duszy. Sama powłoka nic więcej. Dla mnie stało się to normalne, taka już była codzienność. W końcu chciałem przestać cierpieć. Chyba to już nie tak dużo. 

*Retrospekcja*
Było to czwarty lub piąty dzień, a on dalej się odezwał. Czemu? Ból który czułem, jak by mi serce wyrywano i.. Już sam nie wiem. Czemu aż tak bolało. Nawet leżenie i słuchanie muzyki nie pomagało. Przecież na takie coś powinno być wyleczenie. Chociaż to dopiero pierwsze dni. Przejdzie..
- Louis, on.. - zaczął przyjaciel
- Liam, idź. - ryknąłem
Nie umiałem pogodzić się z tym ,że jednak Payne miał racje. Nie mogłem nawet pomyśleć, że on zabawił się mną tylko. Po prostu nie mogłem.. Coś dalej mi mówiło, że powinienem dalej być przy swoim. Ale czy to by wyszło na dobre, to sam nie wiem.
- Boo Bear, nawet nic nie zjadłeś. - wyszeptał 
- Nie jestem głodny. - powiedziałem
Spojrzałem na sufit. Cały biały i pusty. Gdzie podział się Louis który był optymistą? Chyba już nigdy nie wróci. Choćbym nawet nie wiem jak bardzo chciał.
- Mówił, że kocha.. - wymamrotałem
*Koniec retrospekcji*

Od razu spłynęła mi łza na te wspomnienie. Już tak nie czułem bólu jak przez pierwsze dni. Przetrwałem je, dam rade i dalej. Na szczęście czekała mnie i Liam'a wymiana uczniowska. Coś ciekawego i szczerze sam nie wiem czemu akurat ja. W pewnym sensie cieszyło mnie to. Może kogoś poznam i w końcu wyleczę te serce. No właśnie. Operacja już tak blisko, tak bardzo bałem się  Chociaż nigdy nie wiadomo czy nie miałbym czekać dłużej. Jestem w pierwszej 50 osób oczekiwanych na serce. 

- Loui. - usłyszałem czyiś głos wyrywający z myślenia

Usiadłem powoli i rozejrzałem się wokół. Przy drzwiach stała moja kochana Fizzy. Co sprawiło, że sam uśmiech ukazał się na mojej twarzy. Spojrzałem na nią i gestem dłoni pokazałem by podeszła do mnie. Czy coś się stało? Mam nadzieje ,że nie.

- Co się stało skarbku? - zapytałem

Gdy już stałą naprzeciw mnie to wziąłem ją na kolana. Mała automatycznie wtuliła się we mnie. Biło od niej takie ciepło. Chyba tego mi najbardziej brakowało. 

- Chce by mój Lou wrócił.. - wyszeptała
- Kochana, ale ja tu jestem. - ucałowałem ją w główkę
- Wiem, ale taki jak wcześniej. - powiedziała

Teraz zrozumiałem jak bardzo się zmieniłem. Widać, że ona widziała to najlepiej.






UWAGA:
KOCHANI. Dziękuję wam za taką oglądalność! Ponad 5 tysięcy. Jest moc i nawet ponad 15 komentarzy. Boże, tak się ciesze. DZIĘKUJĘ WAM BARDZO. Tak wgl to założyłam nowego bloga z innych opowiadaniem więc zapraszam fabułę-  The Opposite of Fate
Kolejny rozdział jak będzie 15 komentarzy, ale jak dacie rade to i więcej. C: (każdy komentarz to większy uśmiech na mojej twarzy! i motywuje do dalszego pisania)
Szczerze? Nie podoba mi się prolog. Mimo, że miałam więcej czasu nie postarałam się. ALE TO WY GO OCENIACIE. :)
Jakieś pytanie do bohaterów - KLIK TU A jak chcesz być informowany o nowych rodziałach - KLIK TU
~Panda

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 20 kwietnia 2013

Informacja

Kochani chce was przeprosić. Niestety dopiero jestem w trakcje pisania PROLOGU do drugiego sezonu. Więc powinnam go dodać dopiero w przyszłym tygodniu, a nie tak jak myślałam.
W planach miałam zamiar dodać go dzisiaj lub jutro. Lecz mój laptop nie pozwala na to. Do tego mój czas nie pozwolił na skupienie się i napisanie dalej. Mam do tego sprawdziany próbne przez 3 dni. Udręka i tyle nauki. Chyba mnie rozumiecie.
 Jak macie jakieś pomysły na dalej lub coś innego to napiszcie tu lub na TT, a ja wezmę was pomysł pod uwagę. Nie wstydźcie się.
Mam nadzieje ,że nie zabijecie mnie za to i będziecie dalej czekać. Przepraszam was raz jeszcze!

~Panda

sobota, 13 kwietnia 2013

Epilog

Wybuchł ponownie płaczem. Nie mogłem patrzeć na jego łzy, na jego ręce. Czemu zawsze musi być źle, a nigdy nie jest dobrze.. Do tego czułem się winny tego wszystkiego. A to jeszcze bardziej mnie zabijało od środka.
Przygarnąłem go jeszcze bardziej do siebie, a on jedynie schował głowę w moje ramie. Jego przyśpieszony oddech czułem na ramieniu. Był teraz taki bezbronny, takie delikatny. Jak motyl, którego nie chcemy skrzywdzić. Tylko chcemy go chronić by nic mu się nie stało..

- Harry, powiedz.. - wyszeptałem
- Nie chce tam jechać... - powiedział łkając
- Wiem o tym, ale musisz. - wymamrotałem
- Chce tu zostać z tobą.

Jego słowa zamurowały mnie. On chce tu zostać dla mnie ze mną.. W głębi duszy cieszyło mnie to jak i również bolało. Bo przecież i tak będzie musiał wylecieć i mnie tu zostawić.. Choćbym nie wiem co miałbym zrobić.

- Ale czemu się ciąłeś? - zapytałem
- Bo, bo.. Cię zraniłem.. Aaa, tak bardzie nie chciałem. DO tego wylatuje i już pewnie nie wrócę  - powiedział cicho

Nie wiedziałem co mam powiedzieć mu. Zaszokowało mnie to w pewnym sensie.  Do tego zraniło mnie to, ale nie chciałem by on.. Nie zasługiwał na nic złego.. Czemu jego mama musiała akurat teraz przylecieć i go zabierać. To było okropne, bo pewnie sama nie wie co on czuje. A kłótnią nic nie naprawią, tylko pogorszą. Zgoda i spokój coś zdziała zawsze..

- Harry, za 30 minut jedziemy. - krzyknęła kobieta z dołu

Może Zayn jej coś powie i namówi by chłopak został. Harry na jej słowa nic nie odpowiedział tylko wtulił się we mnie bardziej. Pogłaskałem go po plecach by dodać mu chociaż odrobinę otuchy. Niech wie ,że wiem co czuje.

- Odwiedziesz mnie tam? - zapytał mnie
- Dobrze. - szybko odpowiedziałem
- Dziękuję. - uśmiechnął się niepewnie

Ucałowałem go w głowę i uśmiechnąłem się delikatnie. Poczułem jak przeszły go dreszcze. Siedzieliśmy już resztę czasu w ciszy. Czułem się tak dobrze. Chciałem by to trwało dłużej, takie siedzenie bez końca. Był on cały czas wtulony we mnie i uspokajał się. Jego oddech stawał się równomierny i już nie płakał co sprawiło ,że ucieszyło mnie to.
Spojrzałem na zegarek. Niestety 30 minut minęło. Koniec tego, skończył się kinder bal..

- Harry, czas minął. - wyszeptałem
- Wiem.. - powoli wstał

Wstałem od razu po nim. Staliśmy przed sobą. Louis, teraz albo nigdy. Spojrzałem mu w oczy, od razu wiedziałem ,że jestem pewny tego co zrobie.
Położyłem delikatnie mu dłoń na policzku. Chłopak już wiedział co chce zrobić bo w jego oczach ujrzałem iskierki. Pogłaskałem go po policzku, a on zmniejszył dystans między nami. Już po chwili moje usta znalazły się na jego wargach. 
W moim brzuchu pojawiło się pełno motylków, co tylko zadziwiało mnie ciekawiło czemu akurat teraz takie coś jest. Jego usta były takie słodkie jak cukierki. Nie było teraz żadnej delikatności. Tylko zachłanność i pożądanie? Chyba tak.
Jego usta napierały coraz bardziej na moje, a nasze języki zaczęły walkę między sobą. Było to dość przyjemne uczucie jak na to. Niestety lub stety poddałem się, a on zadowolony uśmiechał się. Widok jego twarzy był bezcenny.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Od razu odskoczyliśmy jak oparzeni. od siebie. Nasze oddechy były nie równe, a w oczach tańczył ogień. Uśmiechnąłem się do delikatnie, co od razu odwzajemnił. 

- Harry, musimy jechać. - jego mama weszła do pokoju
- Dobrze, ale Louis mnie zawiezie. - odpowiedział od razu
- Okey, nie spóźnijcie się. - powiedziała i wyszła

Spojrzałem na niego porozumiewawczo i wyszliśmy z pokoju.

Przed domem Zayn'a już czekała reszta. Każdy chciał się pożegnać z zielonookim. Rozumiałem to bo i mi było ciężko. Mimo ponurej atmosfery na każdej twarzy widniał uśmiech. Co nawet podnosiło nastrój w tym momencie.

- Harry, jedziemy. - powiedziałem
- No racja, bo mi samolot ucieknie. No to do zobaczenia kiedyś chłopaki. - odpowiedział

Wsiedliśmy do samochodu, a chłopaki Harry'emu pomachali. Było widać po Zayn'ie ,że będzie mu trudniej bez kuzyna. Wyglądał jak by miał się rozpłakać, ale tego nie zrobi przy innych. Nie mógłby.
Ruszyliśmy od razu gdy tylko chłopaki weszli do domu. Do tego całą drogę minęliśmy w ciszy. Jak widać nie trzeba było nam rozmowy. Czułem się trochę dziwnie, zwłaszcza teraz. Niby to wszystko co się wydarzyło coś znaczyło, a jednak? Teraz tego nie ma. Mniej więcej tak to teraz wyglądało. Do tego też bolało. Eh, Loui ty głupku..

- Skręć tu! - wytrwał mnie z namysłu - O boże, Louis.. - dodał

Od razu skręciłam ja powiedział, dodając ,że prawie nie rozwaliłem samochodu.. 

- Przepraszam, zamyśliłem się.. - wyszeptałem

Po chwili byliśmy już na miejscu. Spokojny zaparkowałem i wysiadłem z samochodu. Styles już po chwili dołączył ze mną z walizką w ręku. Wyglądał prawie tak jak wtedy gdy go poznałem. Rozwiane loki i wielkie zielone oczy które już pokochałem od początku. Niestety dołeczki były ukryte, a przecież dodawały mu tyle uroku.

- Tu się już pożegnamy. Nie lubię takiego tłoku. - zaśmiałem się
- Rozumiem cie doskonale. - uśmiechnął sie
- No to do zobaczenia. - powiedziałem
- Do kiedyś. - wyszeptał smutno

Chłopak wtulił się we mnie, a ja ucałowałem go w głowę. Nic więcej nie mogłem zrobić, nie przy ludziach do tego. Chyba pod czas drogi zrozumiałem coś. Przez ten czas gdy poznałem Harry'ego nauczyłem okazać uczucie takie jak miłość. Lecz również i ból. Takie już jest życie. Raz jest dobrze, raz źle. Patrząc na to widać ,że nie ma happy end'u. Chociaż nigdy nie wiadomo co będzie jutro. Czym nas zaskoczy nowy dzień. Mam tylko wielką nadzieje ,że będzie dobrze.
Stałem dalej na parkingu czekając aż samolot loczka wystartuje. Jak wiem powinien już wystartować i wzbić się w górę  Spojrzałem w miejsce startu i latająca maszyna uniosła się w górze. Ciekawe czy jeszcze zobaczę go. Mam nadzieje ,że słowa które mu powiedziałem i które sam wypowiedział nie zapomni. Bo przecież nie da przestać kochać tak od nie chcenia.
Czyli teraz mam czekać na niego czy zaczynać od nowa? Nie wiem. Teraz to czas pokaże jak będzie dalej.






UWAGA:
Jak zauważyliście to koniec pierwszego sezonu. Ale nie koniec opowiadania! Wiem ,że znienawidzicie mnie za ten epilog. Ogólnie? Nie podoba mi się ten epilog..
Kochani chce wam podziękować ,że już po dwóch dniach jak patrzyłam było już 10 komentarzy prawie. I nawet jak patrze dzisiaj jest 17 ich!
Więc jak wcześniej. 15 komentarzy i dalej. c:
Mam nadzieje ,że nie zawiodłam was tym rozdziałem. Starałam się jak najlepiej napisać. Wiem ,że długo czekaliście i za to przepraszam!
Chcecie być powiadamiani o nowym rozdziale. - KLIK TU
Jak masz jakieś pytanie do bohatera. - KLIK TU

Kochani jest ważna sprawa. Moja koleżanka pisze bloga i nikt bo nie czyta mimo ,że wcześniej były komentarze. Pomóżcie mi sprawić by ona pisała dalej! BLACK JEANS - czytajcie!
~Panda

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 17

- Wysłuchaj mnie.. - wyszeptałem
- Nie mam nawet takiego zamiaru! Nawet nie wiesz w jakim stanie go zastałem! - krzyczał

Złapał mnie za bluzę. Wiedziałem ,że zaraz dostane ode niego. Nie mam nawet najmniejszych szans. On starszy, wyższy, za pewnie silniejszy. A ja? Ja to szkoda słów. Podobno to spokojny chłopak, więc trudno go zdenerwować tak samo jak Louis'a.. Właśnie. Nawet teraz go nie było.. Nie ma go..

- No uderz, proszę.. - powiedziałem

Zamknąłem odruchowo oczy by nie patrzeć na to. Payne za pewne zaraz się zamachnie. Tylko chwila i już po sprawie. Teraz tak bardzo tego chciałem..

- Liam! - krzyknął ktoś

Po tych słowach dostałem lecąc do tyłu. Zabolało, ale teraz nie zważałem na to. Należało mi i się. Ból przeminie, siniaki, rany też.. 
Otworzyłem oczy i zobaczyłam Zayn'a stojącego przede mną i Liam'em. Teraz to będzie nie ciekawie. Trzeba będzie ich szybko odciągnąć od siebie. To ja mam oberwać, nie on. Poczułem ,że łapie mnie ktoś za ramiona i pomaga wstać. Zdenerwowany spojrzałem w bok, był to Niall. Było widać ,że jest spięty. Pewnie jak ja denerwował się.

- Horan trzeba będzie ich rozdzielić. Po zabijają się zaraz.. - powiedziałem szybko
- Masz racje, ale.. - zaczął
- To ja muszę dostać, ja tu zawiniłem. - rzekłem
- Leci ci krew z wargi. - powiadomił mnie

Przetarłem ręką po ustach i spojrzałem na dłoń. No racja, krew jest.

- To nie zmienia sytuacji.- westchnąłem

Minąłem Niall'a i stanąłem przed Liam'em, a Horan przed Zayn'em. Nie mogłem pozwolić by coś takiego się stało. Ja tu winie nikt inny. Patrzyłem na chłopaka, a on na mnie.

- Styles, odsuń się ode mnie. - warknął
- Nie. - powiedziałem stanowczo

Od razu dostałem znowu i znowu. Aż upadłem na kolana. Niall trzymał kuzyna by nie zaatakował mojego przeciwnika.

- No dalej. Na co czekasz.. - pomyślałem

Patrzyłem w dół, na swoje nogi. Nie miałem siły by wyprostować się.. Przede mną stał już on. Zacisnąłem powieki i czekałem na kolejny cios by nie wstać. Wziąłem głęboki wdech i powoli zacząłem sie 'prostować'. W oczach chłopakach był gniew, który powoli wygasał. Ale czy to był dobry znak? 
Właśnie podniósł rękę, czyli zaraz znowu..

- Dość! - usłyszałem znajomy głos

Od razu spojrzałem kto to. Zobaczyłem jego. Niebiesko-szarookiego chłopaka.. Serce tak dziwnie zaczęło mi szybciej bić, a do oczu napłynęły łzy. Co on tu robi? Czy nie miał się oszczędzać i czekać na nowe serce? Ja już nic nie wiem.

- O nie.. - usłyszałem Zayn'a
- Co  się dzieje? - zapytał Niall

Spojrzałem na mulata i wyszeptałem samo przepraszam. Przetarłem oczy i ruszyłem pędem. Niby w strone Louis'a ,ale obok niego. Patrzyłem przed siebie, zobaczyłem tylko rękę chłopaka która chciała mnie zatrzymać, nie udało się. Minąłem go i wybiegłem ze szkoły. Słyszałem krzyki za sobą, ale nawet one mnie nie zatrzymały.

***

Rozmawiałem z przyjacielem. Długo mnie uspokajał, co potem spowodowało ,że usnąłem. Następnego dnia zaś wróciłem do domu jak powiedział lekarz. Ciągle myślałem o Harry'm. O rozmowie z nim i tym co się wydarzyło. Chyba nie tak powinienem się zachować wobec niego. Powiedział ,że mnie.. Albo chyba się przesłyszałem.. Ba, na pewno sie przesłyszałem. Nikt mnie pokocha, a ewentualnie zauroczy się prędzej. Tak, ja wspaniały raniący innych..
Nie mogłem tak cały czas czekać w domu. Siedzenie mnie dobijało, tak bardzo chciałem iść do szkoły, zobaczyć go.. Dlatego postanowiłem pójść po Liam'a jak skończy lekcje. 
Stałem właśnie pod szkoła, a jego właśnie nie było. Czyżby coś go zatrzymało? Nie wiem. Popędziłem do środka, a tam już było piekło. Blondyn trzymał kuzyna loczka, sam Harry dostawał od mojego przyjaciela. Aż sam poczułem jak on obrywa. 

- Dość! - krzyknąłem

Styles od razu na mnie spojrzał, w jego oczach był ból, cierpienie.. Sparaliżowało to mnie aż, usłyszałem jedynie szepty, a Liam stał i patrzył na mnie. Loczek otarł oczy i ruszył biegiem. Już myślałem ,że chce czegoś ode mnie, ale ominął mnie i wybiegł ze szkoły.

- Harry! - krzyknąłem

Zayn też zaczął krzyczeć wraz z Niall'em. Z oczy poleciały mi łzy i poczułem się gorzej, oparłem ręce o kolana. Od razu podbiegli do mnie. Liam pomógł mi usiąść ,a blondyn z mulatem patrzyli na mnie. Zaczęło mnie wszystko boleć, sam widok jego łamał mi serce. Bolał strasznie.. Malik kucnął przede mną, było widać ,że jemu też nie jest dobrze.

- On dzisiaj wyleci, nie tak jak powiedział na początku. Jego matka przyjechała, zabierze go. - wyszeptał
- Jaaaa... Jak to? - jęknąłem
- Moja mama dzwoniła, zapomniałem mu powiedzieć. Teraz już pewnie, rozmawia z nim. Kłócą sie.. - powiedział - Do tego już tylko godziny dzielą ich od lotu.. - dodał
- Zaprowadź mnie do niego, proszę.. - zacząłem błagać
- Dobrze. Szybko. - wymamrotał

Powoli wstałem spoglądając na Liam'a. Wiedział już chyba co zrobię  Wymieniłem się spojrzeniami chwilę. Mam nadzieje ,że on mnie zrozumie.

- Szybko. - wyrwał mnie głos Zayn'a

Rzuciłem od razu 'Pa' i wybiegliśmy z Malikiem ze szkoły. Teraz nie ważne było to co ja czuje, tylko on, Harry. Do ich domu mieliśmy chwilę, więc po kilku minutach wpadliśmy do domu. Niestety nie w porę. Było słychać krzyki, kobiecy głos i męski.

- Nie chce, miałaś być jutro! - krzyczał
- Wiem, ale był ostatni bilet. Do tego za pare godzin lecimy. - mówiła kobieta spokojnie
- Daj mi się pożegnać. - łamiący głos chłopaka drżał

Chłopak pociągnął mnie za rękę i razem wparowaliśmy do salonu. Był tam Harry i pewnie jak się nie mylę to jego matka. Styles był do niej podobny. Kędzierzawy od razu spojrzał na mnie i po chwili pobiegł na górę. O nie..

- Leć za nim.. - wyszeptał Zayn

Po chwili byłem już na schodach i pędem biegłem na górę  Stanęłam pod jego drzwiami, usłyszałem cichu szloch. Zrobiło mi się gorzej. Czy to jak wszystko musi być?

- Harry.. - wyszeptałem

Złapałem za klamkę, ale drzwi się nie otworzyły. Panicznie zacząłem szarpać za klamkę, zacząłem się bać. Parę minut nie otwierał ich. Oby on nic sobie nie zrobił..

- Otwórz! - krzyknąłem

Od razu za mną pojawił się czarnowłosy chłopak z kluczem w ręku. Od razu wziąłem go od niego i otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Harry siedział skulony na łóżku. Serce mi się krajało, rozpadało na milion kawałeczków.
Szybko podszedłem do niego siadając naprzeciw niego. Gdy mnie zobaczył ręce schował za siebie jak by coś ukrywał, obok niego była apteczka. O nie, oby tylko nie było to co myślę..

- Harry, pokaż ręce. - poprosiłem
- Odejdź.. - jęknął

Podniosłem jego buzie do góry. Jego oczy były całe czerwone i podpuchnięte. Nie wyglądał za dobrze. Jego stan był fatalny w tym momencie, tak samo jak i mój..

- Proszę, pokaż.. - ponowiłem próbę

Chłopak wziął ręce do przodu. Jeden rękaw był cały we krwi. Harry.. Od razu przygarnąłem go do siebie. Delikatnie odsłoniłem rękę i polałem ranę wodą utlenioną z apteczki. Zasyczał chowając głowę w moje ramie. Miał pare nacięć na ręku, na szczęście nie głębokich. Jedna nawet miała literę. Przyjrzałem się jej było to L. Łzy cisnęły mi do oczu. To moja wina ,że on się.. Nawet nie mogę o tym myśleć.. Wziąłem gazę i owinałem delikatnie rękę bandażem. Zdjąłem bluzę z niego i ciągnąłem po drugą pomagając mu ją założyć. Myślałem tylko o nim.. Nie wiem jak dam sobie rade bez niego.

- Harry'eh, czemu? Czemu? - wyszeptałem przytulając go mocniej do siebie
- Loui, ja.. Ja.. - wymamrotał płacząc





UWAGA:
Dziękuję za komentarze, wyświetlenia. Za to ,że jednak pokazujecie ,że mam dla kogo pisać. Mam nadzieje ,że komentarzy więcej. Więc ,że są powtórzenia i wgl, ale starałam się wam dać tyle ile mam i mogę.
Następna część będzie gdy 15 komentarzy będzie. 
Wiecie co? Ostatnio sobie myślę ,że wgl to nikogo nie obchodzi co tu pisze i wgl. ;_____; Dajcie mi powody bym tak nie myślała. A każdy nowy obserwator i komentarz dodaje mi uśmiechu.

Jak mam kogoś powiadamiać na TT to podawajcie swoje nazwy w zakładce KONTAKT
Jakieś pytania do bohaterów? Zachęcam was. - KLIK TU
~Panda

CZYTASZ=KOMENTUJESZ