czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 11

Chowając głowę w nogi nawet nie zauważyłem jak lecą mi łzy po policzkach ciurkiem. Nie zważałem na to. Nie teraz. Zapragnąłem się komuś wygadać, ale nie miałem komu. Zadzwoniłbym do Louis'a ,ale nie chce mu się narzucać. Pewnie po całym dniu ma mnie dosyć.. Przypomniało mi się moment kiedy niósł. Nie wiem nawet skąd miał tyle siły, by mnie podnieść. Przecież był on taki chudy.. Lecz i do tego czułem się bezpiecznie. Dziwne, co nie? Poczucie bezpieczeństwa w mężczyźnie..
Czując nieustający ból oczu, zamknąłem je. Nie chciałem by bolały. Lecz to była wina płaczu. Starając się uspokoić, przechodziły mnie dreszcze których tak nienawidziłem.. Czułem strach ,że uda jej się ,że zabierze mnie. Ja tak bardzo nie chciałem. Teraz poznałem Louis'a. A właśnie to chyba był mój jedyny powód dla którego chciałem tu zostać, no i ciocia, wujek i Zayn. 

- Harry? - usłyszałem głos kuzyna wyrywający mnie przemyśleń
- Malik, proszę daj mi dzisiaj spokój.. - powiedziałem słabo

Nie odzyskałem już odpowiedzi jego ,ale pewnie się niepokoił. Nie rozumiałem tego, przecież ja tylko siedzę w pokoju i płaczę? Tak.
Siedząc tak usłyszałem ,że z kimś rozmawia. Na chwilę się wyciszyłem by usłyszeć z kim i o czym rozmawia.

- No tak.. Nie powiedział Ci? Rozumiem, też bym podsłuchiwał... Ej, to może jutro? Louis, może ty do niego dotrzesz.. Nie. Ja rozumiem, ale masz uważać na siebie. Pa.. - mówił do kogoś

Cooo?! Louis'em rozmawiał? Nie, nie.. Teraz to on będzie chciał ode mnie wszystko wyciągnąć. Lecz chyba to lepsze niż rozmowa z kimś innym. Chyba najbardziej ufałem jemu..
Zmęczony tym wszystkim, zmieniłem pozycję na leżącą. Oczy już tak nie bolały, ale ich nie otwierałem. Zapragnąłem zasnąć i obudzić się jutro. Moje szczęście powiodło się i zasnąłem już spokojnie śpiąc przez całą noc.

Słysząc jakieś szepty, poirytowany zakryłem twarz kołdrą. Chwila. Przecież ja walnąłem się w ciuchach, nie przykrywając się. Eh, pewnie ktoś tu w nocy wlazł i mnie przykrył, kochane lecz nie potrzebne.


- Harry pora wstawać. - usłyszałem cioci ciepły głos
- Nie chce. Dajcie mi spać.. - wymamrotałem pokazując twarz spod kołdry

Od razu moje oczy poraziło słońce. Grr, jak ja tego nie lubię. Mrużąc oczy spojrzałem na kobietę która trzymała talerz ze śniadaniem.

- Już jest po 12, masz gościa. - uśmiechnęła się delikatnie
- Hmm, już 12?! Jakiego znów gościa? - pytania poleciały z moich ust

Ciocia dała mi talerz i popatrzyła na mnie.

- Louis. Wczoraj Zayn do niego zadzwonił, sama nie wiem czemu. Ale chłopak chwile z nim porozmawiał. A dzisiaj przyszedł. - odpowiedziała
- Hmm, to ja się ogarnę. A on niech wejdzie zaraz do pokoju. Powiesz mu? - uśmiechnąłem się do niej
- Jasne kochanie. - pogłaskała mnie po ramieniu i wyszła

Wstałem szybko i wziąłem potrzebne rzeczy. Jak torpeda poleciałem do łazienki i zrobiłem poranną toaletę. Miałem nadzieje ,że chłopak długo nie musiał czekać. Prawie gotowy założyłem ciemne spodnie i białą koszulkę. Poprawiłem włosy jednym ruchem i wyszedłem z łazienki. Idąc do pokoju myślałem o tym co powie mi Lou. Pewnie będzie tak jak myślałem wczoraj. Będzie pytać co się stało i wgl..
Otwierając drzwi zobaczyłem Louis'a siedzącego na krześle i patrzącego w okno. Słysząc ,że wszedłem spojrzał od razu na mnie. Był dziwnie blady, czyli już wiadomo czemu Zayn kazał mu na siebie uważać.

- Nie musiałeś przychodzić. Zayn jak zawsze panikuje, a ty pewnie miałeś zaplanowany czas dzisiaj. - powiedziałem siadając na łóżku
- Zayn nie panikuje, on się tylko martwi. Powiedział mi o twojej mamie. - odrzekł nie pewnie

Spojrzałem na niego nie wiedząc co odpowiedzieć. Szczerze? Krępowało mnie to, nie lubiłem mówić o matce.. Chłopak poprawił swoją bluzę jak by chciał coś ukryć. Już chciałem go zapytać ,ale wolałem poczekać.

- Eh, nie musiał ci mówić. Przecież nic mi się nie stało. - odparłem
- Mogłeś sam powiedzieć. Słyszałem waszą wczorajszą rozmowę. - jego spokojny głos zaczynał mnie denerwować
- Nie, nie mogłem. Co tego co cię to obchodzi?! - podniosłem głos wstając

Louis od razu wstał, a do moich oczu napłynęły łzy. Cholerne łzy! Nie zważając na to ,że chłopak dalej tu jest, poczułem jak spływają po moich policzkach. Zrobił krok w moją stronę, ale ja się cofnąłem.

- Nie.. - wyszeptałem

Nie odpowiedział, co jeszcze bardziej mnie irytowało, a łzy przybrały na sile. Usiadłem na łóżku nie wiedząc co się dzieje. Nie patrząc co się dzieje poczułem ,że Louis usiadł obok mnie. A ja chwile później znajdowałem się na jego kolanach. Momentalnie zakryłem twarz i wybuchłem kolejną falą łez. 
***
Po rozmowie z mamą położyłem dziewczynki spać. Które strasznie protestowały i chciały mnie pilnować. Kochane one są.  Lecz i tak poddały się mając za mało argumentów. Po skończonej robocie sam próbowałem zasnąć, ale nie mogłem. Dzwonił Zayn do mnie. Był zaniepokojony, martwił się o Harry'ego. Kurczę to pewnie chodziło o tą jego rozmowę przez telefon. Oczywiście się zgodziłem od razu, a następnego dnia już do niego poszedłem. 
Mama Zayn'a to strasznie miła kobieta. Kazała mi jedynie poczekać chwile by obudzić kędzierzawego. Dalej nie mogłem się skupić i miałem przed oczami Harry'ego. Nie tego wesołego chłopca, tylko bezbronnego, bojącego się człowieka.

- Wejdź do pokoju i on zaraz powinien być. - uśmiechnęła się ciepło
- Dziękuję. - odparłem

Wchodząc do jego pokoju nie było go. Poczekałem chwilę ,a Hazza bo taki skrót jego imienia mi się podobał wszedł do pokoju. Na początku nie chciał mówić, ale ja sam się przyznałem ,że słyszałem ich rozmowę  Wpadł w histerie? Nie wiem. Ton jego głosu zdziwił mnie. Siedząc obok niego wziąłem go do siebie i przytuliłem. Chłopak jedynie schował twarz w dłonie i rozpłakał się na dobre.

- Proszę, nie płacz.. - wyszeptałem bojąc się ,że zaraz mogę oberwać
- Louis, idź.. - powiedział cicho
- Nie zostawię cie tu samego, nie teraz kiedy potrzebujesz pomocy. - powiedziałem
- Zostaw mnie samego.. - odrzekł powoli wymawiając każde słowo oddzielnie
- Nie. - sprzeciwiłem się

Przytuliłem go mocniej, a on się wtulił chowając głowę w moje ramie. Poczułem ból, słysząc jak płacze. Serce mi się krajało widząc jego łzy. Czułem jak go dreszcze przechodząc. Siedziałem cicho czekając aż się uspokoi. Nie wiedziałem co mam zrobić..




UWAGA:
Wyświetlenia i komentarze sprawiły ,że się uśmiechnęłam. Do tego te pytania do bohaterów, dziękuję bardzo. c:
Mam nadzieje ,że teraz mnie nie zawiedziecie. I ,że tym razem będzie nawet i 10 komentarzy. Liczę na was bardzo. c:
Dedykacja, dla was <3 ~Panda

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 10

Trochę nam to zajęło. Lecz na szczęście nic więcej się nie wydarzyło. Harry wydawał się bardzo spięty, co widać doskonale było. Sam też czułem się nie pewnie przy nim. Trochę nie wiedziałem jak mam się zachować, co zrobić.. Taki mały mętlik miałem w głowie i to wcale mi nie pomagało.

- Może chcesz coś do picia? - zapytałem, kiedy skończył pisać rozwiązanie
- Tak, poproszę. - odpowiedział szybko patrząc w kartkę

Powoli wstałem i ruszyłem w stronę kuchni. Czułem jego wzrok na sobie, ale nie odwróciłem się. Będąc  kuchni nalałem nam coca-coli i powoli zacząłem wracać do salonu. Idąc usłyszałem ,że z kimś się kłóci. Nigdy nie podsłuchiwałem czyiś rozmów, ale tym razem nie wytrzymałem.

- Nie! Mowy nie ma.. Ja nigdzie! Co?! Fajnie... Mogłaś to przedyskutować ze mną... Nie, nie zgadzam się.. Nie pozwolą ci, ja też nie.. - słuchałem uważne co mówił przez telefon chłopak

Louis co się z tobą dzieje?! Oprzytomnij chłopie lepiej i sie opamiętaj lepiej.. Zamrugałem kilkakrotnie i wszedłem do salonu jakby nigdy nic. Nie uszło to uwadze kędzierzawego, który od razu spojrzał na mnie. Wyglądał na trochę przestraszonego i podenerwowanego. Chyba nie była zbytnio miła rozmowa, ale już nie chciałem poruszać tematu.

- Proszę. - podałem mu szklankę i usiadłem na swoje miejsce
- Dziękuję. - odpowiedział krótko i wziął szklankę

Napiłem się napoju i wróciłem do wytłumaczenia zadań i przykładów. Harry już coraz więcej rozumiał, co bardzo mnie cieszyło. Bo jednak moja nauka nie szła na marne.

- Louis, myślisz ,że dobrze mi pójdzie? - zapytał znienacka
- Ale co? - spojrzałem na niego pytająco
- No sprawdzian, mam go w poniedziałek.. - powiedział

Chwilę się zastanowiłem nad słowami i spojrzałem na niego. Mam tyle nadziei w oczach..

- Jak poćwiczysz jutro dokładnie tak jak ze mną teraz to powinieneś dostać dobrą ocene. Lecz to wszystko zależy od ciebie. - rzekłem

Harry tylko delikatnie się uśmiechnął i od razu wróciliśmy do roboty. Cieszyła mnie ta jego determinacja. Widać ,że naprawdę chciał dostać tą dobrą ocene. A ja tylko chciałem mu w tym pomóc. Zastanawiało mnie tylko jedno. Czy jak skończą się korepetycje to dalej będziemy mieli kontakt? Zabolało by mnie to gdybym stracił z tym chłopakiem jaki kolwiek kontakt.

- Lou, dziękuję. - powiedział z uśmiechem wyrywając mnie z zamyśleń
- Nie ma za co. Oby dobrze ci poszło. - powiedziałem szczerze
- Dzięki tobie na pewno. - wstał powoli - Już się robi późno, a ja tu jeszcze u ciebie siedze.. - nie dokończył

A jego telefon zaczął wibrować na stole. Szybko go wziął i przepraszająco spojrzał na mnie.

- Zayn? Tak.. Spokojnie. Dobrze, będę za 10 minut. Takk. Dobrze. Papa mamoo. - mówił

Spojrzałem na niego tylko i się zaśmiałem. Normalnie jak u mnie Liam. Tylko on był dla mnie jak brat, a Zayn? Harry to jego rodzina, prawdziwa. To już coś innego. Chłopak skończył rozmawiać, czyli musi już iść..

- Niańka Zayn woła do domu? - zakpiłem sobie
- Haha, on już myślał ,że wziąłem cię na impreze i ,że pewnie już pijemy. - zaczął się śmiać
- Nie, no nie wierze. - wybuchłem śmiechem - Ja nie pije, więc nie wiem co Zayn'owi strzeliło do głowy. - dodałem od razu uśmiechając się
- Nie? - zapytał
- Nie piję. Chyba ,że no szampana lub nie wiem. Ale na imprezach nie, ogólnie to rzadko. - powiedziałem
- Oj, kiedyś cię upijemy. A jak nie oni, to ja sam dam rade. - zaśmiał się
- Dobrze, ale już ci mówie. Nie uda sie ani im, ani tobie. - odrzekłem 
- Obyś się nie zdziwił. - zakpił się

Pośmialiśmy się i pożegnaliśmy spokojnie. Jeszcze chwilę patrzyłem jak idzie, czując jak by pustkę? Tak, to była pustka. Odwracając się od drzwi, osunąłem się na ziemie nie wiedząc co się dzieje.. Oczy mi się zamknęły, a ja chyba odpłynąłem.

- Lou, Lou! - słyszałem głos sióstr
- Spokojnie.. - wyszeptałem

Nie wiem skąd one miały tyle siły, ale pomogły mi usiąść. A Fizzy przybiegła z wodą, którą od razu wypiłem. Poczułem się momentalnie lepiej. Louis co się z tobą dzieje?
***
Czyli on nie pije? Dziwne, przecież każdy w jego wieku już pił, chlał i wgl. Coś niezwykłego. Ja to umiałem się najebać na jednej lepszej imprezie. Lecz zmieniłem się. Żegnając się z Louis'em czułem jego wzrok na sobie jak szedłem. Nie chciałem się odwracać, wiedząc ,że te jego niebieskawo-szare oczy patrzą na mnie..

- Jestem! - krzyknąłem wchodząc do domu

Od razu moim oczom ukazała sie ciocia, wujek i Zayn. Chyba teraz będzie coś nie miłego. Obym się mylił... Przebrałem się i podszedłem do nich.

- Harry, twoja mama na przyjechać. - powiedziała ciocia z żalem
- Wiem, chce mnie zabrać ze sobą.. - wyszeptałem
- Mówiła o tym.. Wiesz ,że ona ma dalej prawo.. - nie dokończyła ciocia bo zaczęła płakać
- Mamo uspokój sie. - wtrącił Zayn przytulając swoją rodzicielkę
- Ciociu, ja nie chce do niej wracać. - powiedziałem

Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja od razu skierowałem wzrok na ziemie. Do oczu napłynęły mi łzy, nie chciałem przy nich płakać..

- Przepraszam, ciociu nie płacz.. - wyszeptałem i uciekłem do pokoju

Po zamknięciu drzwi usiadłem na łóżku, które dalej pachniało Louis'em. Pokój nie był wietrzony, a zapach jego perfum roznosił się dalej po pokoju.
Od razu poczułem spokój, ale potem nastał lęk. 



UWAGA:
Miałam szczerze dać to jutro, ale jednak dodałam dzisiaj. Co się z wami dzieje? Wcześniej 6-9 komentarzy. A teraz? Napisałam więcej i tylko 4 komentarze. No proszę was..
Mam nadzieje ,że spodoba wam się ten rozdział. Jak zawsze długo pisany jak to ja. Obym was nie zawiodła. c:
Jak by były jakieś uwagi, to piszcie, bo to naprawdę pomaga. A nawet mały jeden komentarz sprawia ,że się uśmiecham. ~Panda

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 9

- Spokojnie. Boli cię jeszcze coś oprócz głowy? - zapytałem starając się nie okazać strachu, lub nawet i tej troski
- Tak.. Chyba tak. - powiedział i zamknął oczy
- Uważaj i trzymaj się mocno. - wyszeptałem z nadzieją ,że usłyszy

Delikatnie go wziąłem na ręce. Nie był ciężki, co mnie ucieszyło. Bo nie wiem jak bym inaczej go zaniósł. Powolnym krokiem szedłem do salonu, uważając by nie wywalić się o nic. Siostry szły za nami mówiąc coś do siebie. Lecz ich nie słuchałem. Louis spokojnie, przecież tylko go niesiesz, prawda? Prawda. Wiec weź głęboki wdech i wydech. Położyłem go delikatnie na kanapę i kucnąłem przed dziewczynkami.

- Co się wydarzyło? - zapytałem spokojnie
- No bo bawił sie z nami.. - zaczęła Fizzy
- Gonił Daisy. - wtrąciła Pheobe
- Ale ja mu nic nie zrobiłam! - pisnęła Daisy

A w mojej głowie zrobił kocioł. Zamrugałem kilkakrotnie i poparzyłem na siostry które zaczęły na siebie krzyczeć.

- Spokojnie. - powiedziałem
- Ale czy z nim wszystko okey? - zapytała Fizzy ze łzami w oczach

Spojrzałem na nią, aż mi chciały łzy napłynąć do oczu. Ale nie mogłem okazać słabości. Nie ja! Nie teraz. 

- Dałyście mu coś do zjedzenia lub nie wiem do picia? - spojrzałem pytająco na nie
- Nie. - powiedziały chórem
- Dobrze, idźcie bawić sie dalej. - powiedziałem

Bliźniaczki odeszły, a Fizzy została. Nie chciała iść. Rozumiałem ją, bo sam też się bałem o Harry'ego. Miałem wielką nadzieje ,że to jednak nic groźnego.. Ugh. Od razu skarciłem się po tej myśli. Przecież.. A zresztą nie ważne. 
***
Bawiłem się z dziewczynkami. Było spokojnie, dopóki nie zaczęliśmy się ganiać. Louis nie chciał się z nami bawić, więc zostałem z nimi sam. Trochę było mi smutno ,że nie dołączył do nas, ale dziewczynki od razu umiały sprawić ,że pojawił się uśmiech na mojej twarzy. 
Bawiąc się z nimi tak dalej poczułem się słabo. Myślałem wpierw ,ze to tylko zwykłe zmęczenie i dalej dokazywałem z nimi. Niestety to był błąd. Bo po paru minutach moje nogi zrobiły się jak z waty, a ja poleciałem do tyłu tracąc przytomność. Dopiero bo paru minutach zacząłem słyszeć co się dzieje. Słyszałem zmartwiony głos Louis'a. Co?! Czy on się martwił? Niestety tak i do tego o mnie.
Otwierając oczy zobaczyłem jego i trzy dziewczynki które były bliskie płaczu. Zapytałem Louis'a co się stało, ale było widać po jego minie ,że sam nie wiedział. Powiedział tylko bym uważał i trzymał się mocno, a on zaś wziął mnie na ręce. Moje oczy automatycznie się zamknęły, a ja poczułem się dziwnie bezpieczny. 
Chłopak nic nie mówił, a ja sam nie wiedziałem co mam powiedzieć. Poczułem ,że kładzie mnie na coś miękkiego. I zaczął rozmowę z siostrami. Głupio mi było ,że tak je o wszystko wypytywał. Widać ,że się martwił..

- Louis. - złapałem go delikatnie za rękę

Tomilinson od razu odwrócił się do mnie ze strachem w oczach który po paru sekundach znikł. Delikatnie się uśmiechnąłem by dodać chłopakowi otuchy.

- Jak głowa? - zapytał szybko
- Lepiej, już nie boli. - powiedziałem

Chłopak wstał trącą moją ręce ze swojej i poszedł do kuchni. Czy ja coś zrobiłem nie tak?! Spokojnie.. Powoli usiadłem, a moim oczom ukazała się Fizzy, która wszystko zobaczyła. Od razu usiadała bok mnie i się przytuliła.

- Harry jak się czujesz? - zapytała swoim słodkim głosikiem dziewczynka
- Dobrze. - uśmiechnąłem się
- Mam do ciebie prośbę. - powiedziała
- Jaką księżniczko? - spojrzałem na nią pytająco

Fizzy chwilę się zastanawiała nad tym co powiedzieć, a ja czekałem na to co ma powiedzieć. Szczerze? Byłem ciekawy co ta mała istotka wymyśliła.

- Znajdź dla Lou osobę która go pokocha. - powiedziała pewnie

Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na nią. Dziewczynka patrzyła się na mnie cały czas, co jeszcze bardziej mnie krępowało.

- Ale jak ja mam to zrobić? Przecież nie znajdę pierwszej osoby i powiem by byli razem. - odrzekłem
- Wiem, ale no. On taki smutny chodzi, a od paru dni taki w skowronkach jest. Wiesz może czy ktoś mu nie wpadł w oko? - kolejne pytanie wypadło z jej ust
- Fizzy, nie wiem. Nie znam twojego brata tak dobrze Liam. Ale gdy czegoś się dowiem, to ci powiem. Bo na pewno pokocha kogoś kto tego nie będzie wart. - powiedziałem

Po moich słowach dziewczynka spojrzała w bok, a ja podążyłem wzrokiem tuż za nią. Stał tam Louis. Skrępowany tym ,że pewnie to usłyszał, od razu spojrzałem na ręce.

- Skarbku, idź się pobaw z siostrami. - spokojny głos Louis'a dotarł do moich uszu
- Ale my tu rozmawiamy na poważne tematy. - powiedziała
- Spokojnie Fizzy, jeszcze pogadamy. - zaśmiałem się

Mała tylko ucałowała mnie w policzek i podziękowała. A ja dalej czułem lekkie skrępowanie. 
***
Wracałem właśnie z kuchni, gdy nagle usłyszałem rozmowę Harry'ego z Fizzy. Rozbawiło mnie to na początku, bo mała miała prośbę do niego. Ale potem rzedła mi mina. Ona pytała go czy mam kogoś, że sama widzi ,że chodzę w skowronkach. Szlak! Do tego słowa Harry'ego ,że pokocham kogoś kto nie będzie tego wart.. Dobiły.
Nie chcąc go bardziej krępować, wpadłem jedynie na pomysł odrabiania lekcji. Nie miałem nic więcej, tylko ta praca domowa.

- Choć lekcje zrobimy. - powiedziałem spokojnie

Zielonooki tylko kiwnął głową na znak ,że tak. A ja wziąłem potrzebne rzeczy do nauki. Harry przyniósł swoje rzeczy i zasiedliśmy do roboty. Czułem się już teraz dziwnie przy nim..



UWAGA!
Pewnie zauważyliście nową zakładkę LARRY - tu te z można wchodzić.
Napisałam końcówkę i wysłałam pani o 3:42 rano! Ale jestem taka dumna z siebie, że nawet nie wiecie. Chce was przeprosić, że nie nie dodawałam. Lecz mam nadzieje ,że rozumiecie mnie. Tyle na głowie, 7 stron obróbki i końcówka napisana. Czyli czilałt :3
Myślałam ,że będzie więcej komentarzy, ale 6 to też dużo c:
Teraz będę dodawała kolejne rozdziały co 2-3 dni. 
Jak ktoś chce być informowany na TT o kolejnym rozdziale to KLIK TU lub pod rozdziałem zostawcie komentarz z loginem c: ~Panda

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 8

- Louis, zostaniesz jeszcze? Pomógłbyś mi z pracą domową. - uśmiechnąłem sie delikatnie, a zarazem nie pewnie
- Niestety nie mogę. Chyba ,że..- zaczął
- Chyba ,że co? - zapytałem szybko

Chłopak chwile się zastanowił i spojrzał na mnie.

- Bo ja muszę się zająć siostrami i musielibyśmy zająć się nimi. Oczywiście pomógłbym ci w pracy domowej, tylko ,że musimy się przenieś do mnie. - powiedział
- Hmm, dobrze. - odpowiedziałem bez zastanowienia
- Okey, to ty się zbieraj i teraz do mnie przyjdziesz czy za 2-3 godziny, jak wolisz? - zapytał mnie

Teraz to ja musiałem się pogłowić. Przecież nawet nie wiem co mam teraz zrobić. Czy teraz szybko się ogarnąć czy poczekać i za 2 godziny przyjść?

- Nie wiem jak wolisz. Do tego nie wiem zbytnio gdzie mieszkasz. - odrzekłem zażenowany
- Czyli ruszaj się, to teraz pójdziemy. - zaśmiał się
- Dobra. - uśmiechnąłem się

Już po chwili pobiegłem do pokoju. Kurczę, hmmm. Co ja miałem zadane? Ah, no tak, już pamiętam. W pare minut przygotowałem rzeczy do zrobienia i byłem gotowy. Tyle te moje spodnie, hmm. Lepiej zmienię. 
Szybko założyłem granatowe rurki, wziąłem plecak i wyszedłem z pokoju. Po drodze powiedziałem Zayn'owi ,że wychodzę. Malik na początku spojrzał na mnie dziwnie, ale mnie puścił. Poczułem lekką ulgę, przecież on wiedział o mnie wszystko, obym nie wpadł. Schodząc ze schodów zobaczyłem Louis'a opartego o ścianę, podszedłem po cichu do niego.

- Buu. - zaśmiałem się
- O boże!!! - krzyknął przerażony

Ojj, Harry coś ci nie wyszło. Chłopak wyglądał na wystraszonego. A przecież to tylko miał być żart.

- Louis, spokojnie. To tylko był żart. - powiedziałem z wyrzutem
- Prawie zawału nie dostałem, Harry nie rób już tak.. - wyszeptał

Kiwnąłem głową i wyszliśmy gotowi z mojego domu. Idąc nie rozmawialiśmy wcale, nie dziwiło mnie to. Lecz trochę i zasmucało. 
Hazza, ty głupku.. Skarciłem się za to ,że go przestraszyłem. Przecież miało to być na żarty, ale Louis wydawał się taki nieobecnym, zmartwiony.. Eh, chciałabym go spytać, ale może go spłoszę? Lub nie wiem co.. Zawsze muszę coś zwalić.

- To już tu. - przerwał ciszę między nami
- A okok. - opowiedziałem

Weszliśmy do środka bez słowa. Od razu moim oczom pokazały się 3 dziewczynki. Dwie były bliźniaczkami, jedna była inna od nich. Na mój widok, zaczęły wypytywać kim jestem. Było to słodkie, same w sobie miały tyle uroku.

- Dziewczynki, to jest Harry. - kucnął chłopak pokazując na mnie - Harry, to jest Fizzy, Daisy i Phoebe. - pokazał po koleji mówić
- Hej. - powiedziałem z uśmiechem
- Pobawisz się ze mną? - pierwsza powiedziała chyba Fizzy

Miała takie śliczne niebieskie oczy, była bardziej podobna do brata. Dwie obie były jak kopie. Dosłownie takie same! Jedna tylko miała spodenki, a druga spódniczkę.

- Oczywiście, jeśli tylko Louis się zgodzi. - odpowiedziałem

Dziewczynka od razu popatrzyła na brata i zaczęła błagać bym pobawił się z nią. Chłopak nie od razu się zgodził, a to mnie rozbawiło trochę.

- Ale ja Harry'emu musze pomóc z lekcjami. - odrzekł
- To potem, prosze! - ponowiła prośbę
- Hmm, no dobrze. - powiedział

Fizzy od razu złapała mnie za rękę i zaczęliśmy się bawi. Oczywiście bliźniaczki do nas dołączyły, tylko nie Lou. On tylko się przyglądał, jak by bał się ,że zrobię im coś złego. A przecież nie miałem bawet takiego zamiaru..
***
Szczerze? Nie byłem zły na niego. No dobra przestraszył mnie, a ja tego nie lubiłem bo zawsze tak samo reagowałem. I to denerwowało mnie. Do tego nie odzywaliśmy się do siebie wgl podczas drogi. Trochę dziwnie mi było, a może on myślał ,że zły jestem na niego czy co? Hazza, chciałbym czytać w twoich myślach, nawet nie wiesz ile bym dał za to..
W domu dziewczynki jak zobaczyły zielonookiego od razu zaczęły pytać kto to i kim jest. Zabawne, ale Fizzy od razu chciała się z nim bawić. Nawet nie wiedziałem ,że on ma takie podejście do dzieci, interesujące. Nie chciałem dołączyć do nich, wolałem obserwować. Dzięki temu zobaczyłem loczka z dziećmi. Widzą już dużo, poszedłem do salonu i powróciłem do myślenia.

- Louis! - pisnęła Fizzy wyrywając mnie z rozmyśleń

Szybko wstałem i podbiegłem do nich. Loczek już nie wyglądał na takiego rozbawionego. Boże co on narobił?! Leżał na ziemi, niestety jak widać nie przytomny.

- Fizzy, przynieś mi apteczkę. Wiesz gdzie jest. - powiedziałem szybko

Znalazłem się obok chłopaka, sprawdziłem czy oddycha. Na szczęście oddychał, ale leżał nieprzytomny dalej. Delikatnie go ocuciłem by się obudził. Nie działało. KURNA! Siostra dała mi apteczkę i już działałem za pomocą jej. 

- Lou? - zapytał zachrypnięty
- Harry! - krzyknąłem
- Lou, głowa mnie boli. Co się stało? - kolejne pytanie wyleciało z jego ust




UWAGA:
Dziękuję wam za te komentarze i obserwacje. Nawet nie wiecie jaką to radość sprawiło na mojej twarzy! Wiem ,że trochę te opowiadanie chyba zrobiło się nudne i mało dodaje, ale strasznie dużo nauki i wgl.. Do tego ostatnio nic nie dodałam, przepraszam. :c Konkurs już na 25 i trzeba wysłać, a ja nie mam końca i przerobionego! :c
Była bym wdzięczna za pytania do bohaterów KLIK TU
Niall rozwala system, a chłopaki dokładają do tego XD
Oleńko i Natalio dla was dedyk <3 uwielbiam was ~Panda

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 7

- Przecież wiesz ,że możesz na mnie i Harry'ego liczyć. - poklepał mnie po ramieniu Zayn
- No tak, ale nie chce nikomu na głowę wchodzić. Nie martw się, to się już nie powtórzy. - powiedziałem

Malik tylko zlustrował mnie wzrokiem i zaśmiał sie. Szczerze? Nie wiedziałem czemu. Lecz widać ,że nie przeszkodziło mu to ,że spałem. Lub po prostu za bardzo się przejmowałem. Spokojnie, Louis tylko spokojnie. 

- Dobra, to ja się zbieram. W końcu muszę się przebrać. - zaśmiałem się
- Wróć do pokoju Harry'ego, a tam na biurku leżą świeże ubrania. - powiedział

Co? Przecież nie mogę nadużywać ich gościnności. Chłopak spojrzał na mnie i wybuchł śmiechem, pewnie dla tego ,że moje oczy były otwarte szeroko.

- Twoja mama była tu rano i dała ubrania, wiedziała ,że będziesz się chciał ulotnić do domu. A w nim przebrać się. - odrzekł
- Nie źle, i jeszcze raz dziękuje. - uśmiechnąłem się
- No to teraz dupa w kroki i idź się przebrać, poranna toaleta i na śniadanie. Bo pewnie zaraz Harry wstanie.

- Dobrze mamoo. 
Zaśmiałem sie i wróciłem do pokoju w którym spałem. No racja, były tam ubrania dla mnie. Moja ulubiona bluzka w paski i miętowe spodnie, do tego ręcznik i szczoteczka do zębów. Jak to mama, zawsze o wszystkim pamiętała, kochana. Wziąłem rzeczy ze sobą i poszedłem do łazienki. Poranna toaleta sprawiła ,że poczułem się lepiej.
Louis, teraz masz chwile spokoju. Ogarniesz się i będzie lepiej. Patrząc na swoje ciało zrobiłem to nie chętnie. Sama skóra i kości. Do tego te siniaki. Przemyłem twarz i ubrałem się, nie zakładając jeszcze koszulki. Miałem jedynie nadzieje ,że nikt nie wejdzie, a wolałem się nie zamykać bo potem by był klops jak bym nie wyszedł z tam tond.
Myjąc zęby usłyszałem ,że drzwi się otwierają. Przestraszony odskoczyłem do tyłu wyrzucając szczoteczkę do zlewu. Od razu spojrzałem w stronę drzwi. Na mojej twarzy malowało się zdziwienie. Tam stał Harry, wyglądający jak trup. Patrzył on się na mnie, a ja od razu się zarumieniłem. Głupie rumieńce! Wziąłem głęboki wdech, by się uspokoić.

- Przepraszam, myślałem ,że nikogo nie ma. Drzwi nie były zamknięte.. - zaczął zakłopotany chłopak
- To moja wina, powinienem je zamknąć. - powiedziałem szybko

Zielonooki chwile mi się przyglądał, zauważając parę małych siniaków. Już chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się i zamknął drzwi. Zostałem sam, aż mi się głupio zrobiło.. Wypukałem buzie i założyłem bluzkę poprawiając włosy. Gotowe. Schowałem rzeczy brudne do torebki i zszedłem na dół. Kątem oka zobaczyłem jak chłopak wchodzi do łazienki. 

- Śniadanie! - krzyknął Zayn

Od razu otrzeźwiałem i podbiegłem do kuchni kładąc torbę przy drzwiach.
***
Boże jaki on chudy! Aż żebra było widać.. I do tego ten incydent w łazience. Tak naprawdę wiedziałem ,że on tam jest. Chciałem... A zresztą nie ważne. Harry przestań! Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i szybko zszedłem na śniadanie. Bo przecież kuzyn dwa razy mówić nie musi.
Pod czas jedzenia, Louis nie odzywał się. Jedynie jak mnie zobaczył, to było w jego oczach zakłopotanie i delikatny rumieniec. Kiedy zjedliśmy, Louis postanowił ,że pozmywa. Na początku nie zgadzaliśmy ,ale nie dawał za wygraną. Więc odpuściliśmy. Malik wrócił do swojego pokoju, bo to była sobota i chciał odpocząć po tygodniu. Rozumiałem go, sam też byłem nie wyspany, ale nie żałowałem. 
Louis zmywał, a ja przyglądałem mu się ukradkiem. Od razu przypomniało mi się jak spał, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Lecz nie trwało to długo ,bo za wibrował telefon Louis'a który od razu odebrał.

- Liam.. Spokojnie, daje rade. Tak.. No tak, ale.. Przestań, nie jesteś moją matką. No oczywiście, tak tak tak.. Pogadamy jutro, obiecuje. Dzięki pa. - mówił przez telefon

Kończąc rozmowe, wrócił do zmywania. Pewnie nie wiedział ,że tu jeszcze jestem ja i wszystko słyszę, ups.. Wstałem powoli i po cichu, ale mój pech zaczął działać. Zasuwając krzesło wydobył się pisk. 
Chłopak od razu rozejrzał się i zobaczył mnie. Pięknie Hazza, narobiło się. A teraz się głupku tłumacz. Lecz Louis tylko się zaśmiał i skończył zmywać, lecz stał tyłem.

- Nie ładnie to tak podsłuchiwać rozmów. - powiedział śmiejąc się

Nic nie mogłem z siebie wydobyć, co jeszcze bardziej chłopaka rozbawiło. Śmiał się tak łagodnie, nie chamsko. Co mnie ucieszyło, nie chciałem by chodził smutny. 




UWAGA!
Następny rozdział będzie jeśli zobacze więcej komentarzy i obserwatorów. Nie to nie jest szantaż. Tylko tak mało osób to czyta i czuje się taka hmmm, pisząca dla nikogo? Nie wiem. PROSZĘ pokażcie ,że wam zależy...
Wiem ,że na razie mało larrego, ale potem będzie więcej, obiecuję! :3 ~Panda

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 6


UWAGA:
Ponieważ dla pani daje koniec już, to wam tu pisze co innego. Mam nadzieje ,że będzie dobrze i wam się spodoba. Bo ja nie chce kończyć jeszcze tego opowiadania, ale na konkurs muszę już je skończyć. A tu wam dam co innego byście mogli czytać dalej, bo przecież nie skończę na 6 lub 7 rozdziale no. :3 ~Panda

***
Spojrzałem znowu na jego ramie i patrzyłem tak na nie parę minut. To nie było NIC, to było coś okropnego, coś co szpeciło i bolało. Puściłem delikatnie jego rękę i zasłoniłem ramie. Louis patrzył tylko w dół i chyba.. Nie! On płakał? Nie wiedziałem co mam zrobić, aż mną strząsnęło. Nie mogłem pozwolić, po prostu nie mogłem! 
Przytuliłem delikatnie chłopaka do siebie, a on ufnie wtulił się we mnie i zaczął płakać. Do oczu same popłynęły mi łzy, ale musiałem pokazać ,że sam jestem silny. 

- Lou już ciii.. - głaskałem go po plecach by się uspokoił
- Ale Harry, ja tak dłużej nie mogę.. - wyszeptał przez łzy
- Louis o co chodzi? Powiedz mi.. - powiedziałem błagalnie

Starałem się go dalej uspokoić, ale to nie pomagało. Chłopak dalej płakał, ale już zaczął mówić co się dzieje. Słuchałem tego wszystkiego, a on opowiadał płacząc. Nie mogłem na to patrzyć. W trakcie mówienia pokazał kolejnego siniaka, ale już mniejszego i bladszego. Nie mogłem uwierzyć w to, ale jednak było to prawdą. 
Po moich policzkach popłynęły łzy, które szybko wytarłem by Lou ich nie zobaczył. Chciałem dać mu otuchy, wsparcia. Ale co ja takiego mogłem zrobić? Znałem go tylko parę dni, a on już powiedział mi o tym. Chyba mi ufał. Miałem nadzieje ,że go nie zawiodę.

- Loui? - wyszeptałem

Chłopak nic nie odpowiedział. Zdziwiony spojrzałem na niego, a on normalnie zasnął. Uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem go na ręce. Była już 20, nie chciałem go budzić. Położyłem go na moim łóżku i przykryłem kołdrą. Tak niewinnie wyglądał.. Ostrożnie poprawiłem mu włosy i wyszedłem z pokoju. Zamykając drzwi zobaczyłem za sobą Zayn'a ,który się dziwnie na mnie patrzył.

- Louis zasnął.. Nie chciałem go budzić. Mówił ,że nie spał i w ogóle. - powiedziałem
- Rozumiem, czyli mam rozumieć ,że zostaje na noc, tak? - zapytał kuzyn
- Tak, nie jesteś zły? - spojrzałem na niego
- Nie, lubie Louis'a i jeśli ma spać tu to nie mam nic przeciwko. - odrzekł

Podziękowałem mu i poszedłem do salonu. Tam sobie kanapę przygotowałem i zjadłem kolacje która Malik mi przygotował. Najedzony i gotowy poszedłem spać. Miałem trochę dość wrażeń jak na dzisiaj, jak na ten jeden wieczór..
***
Poczułem ciepło na policzku. To musiało być słońce które przedzierało się przez chmury. Leniwie otworzyłem oczy i zobaczyłem ,że leże na łóżku, ale nie swoim. Szybko usiadłem i zorientowałem się ,że jestem w pokoju Harry'ego, ale chłopaka nie było tu. 
Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Kurczę, czemu ja tu jestem? Wczoraj tylko gadałem z kędzierzawym i mu powiedziałem... I chyba zasnąłem. Pięknie Louis! Zażenowany zszedłem na dół i ujrzałem Zayn'a. Czyli nie tylko ja wstałem już. Chłopak ujrzał mnie i uśmiechnął do mnie.

- Choć Louis, tylko cicho bo Harry śpi. - zachichotał mulat pod nosem

Po drodze do kuchni, spojrzałem na zielonookiego. Był cały odkryty. Delikatnie go przykryłem i podszedłem do Malika.

- Zayn, przepraszam.. - zacząłem
- Louis, głupi jesteś? - zaśmiał się
- Nie chciałem zasnąć. - powiedziałem
- Harry powiedział mi ,że zarwałeś nockę i usunęło ci się. Nic się nie stało. Gadałem z twoja mamą, spokojnie. - uśmiechnął się
- Dzięki. - a na mojej twarzy pojawił się uśmiech

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 5

Po chwili usiadłem na ławce i zacząłem się zastanawiać. Teraz przecież będzie gorzej, a znając życie Zayn nawet nic nie powiedział chłopakowi ,że mam mu dawać korepetycje  Ahhh, teraz to już zupełnie się zdołuje. Zakryłem rękami twarz by chwilę odsapnąć i zacząć myśleć logicznie. No racja, przecież mogę normalnie mu tłumaczyć i uczyć. Chyba ,że ja... Nie to nie może się stać! Mam Liam'a i on mi pomoże, w końcu tylko na niego mogę liczyć. Zwłaszcza teraz, do tego sam zauważył ,że wychudłem. Coś okropnego! Teraz będę traktowany jak małe dziecko. 
Westchnąłem i zadzwonił dzwonek. Jednym ruchem wstałem i pobiegłem do klasy. Na szczęście miałem już lekką lekcje i nie musiałem sie skupiać nad tym co mówił nauczyciel. Już do końca dnia nie widziałem Harry'ego, i tych jego... Zielonkawych oczu i kręconych włosów. Które tak szybko mi się spodobały. Do tego jego tej nie spotykanej jak na chłopaka urody.

- Louis coś cię gryzie. - przerwał moje zamyślenia przyjaciel

Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się delikatnie. Chyba sam wiedział co się działo, ale jednak to nie wszystko jak widać.

- Zayn po prosił mnie o korepetycje dla Harry'ego. - powiedziałem cicho

Po twarzy przyjaciela było widać ,że nie cieszy się z tego, bo sam doskonale wie co czuje. I co będę czuł w jego towarzystwie.

- Zgodziłeś się, prawda? - zapytał z nadzieją ,że za przeczę
- Zgodziłem.. - ledwo słowa wyszły mi z ust
- Teraz to będziesz miał ciężko, ale pamiętaj ,że możesz na mnie liczyć. - pocieszył mnie
- Dzięki Li. - powiedziałem i przytuliłem się do niego

Po rozmowie z Payne'm uświadomiłem sobie coś, co teraz było dla mnie dość jasne. Teraz już trzeba było czekać na jutro i dać rade. Tyle miałem nadzieje ,że wytrzymam.

Następnego dnia już byłem przygotowany na korepetycje. Z każdym rozmawiałem normalnie, nawet z nim. Chociaż na początku sam mnie przepraszał za wczorajszą sytuacje i za kuzyna. Który jego zdaniem czasami jest nadopiekuńczy. Rozumiałem go, bo miałem tak samo tylko ,że z Liam'em. Mimo ,że to tylko mój przyjaciel czasami zachowywał się jak mój starszy brat którego nie miałem. Do tego dowiedziałem się od Harry'ego jaki jest i co lubi robić. Jak bym znał do od lat, a nie te pare dni.

Dzień minął dość szybko i to mnie cieszyło. Nic nowego się nie wydarzyło i był spokój. Jeszcze tylko musiałem pogadać z Malikiem o której mam przyjść.

- Ej, Zayn! - krzyknąłem, gdy chłopak wychodził ze szkoły

Mulat od razu się zatrzymał i odwrócił w moja stronę. Odczułem ulgę, już się bałem ,że nie usłyszy.

- Tak? - zapytał, a ja podbiegłem do niego od razu
- O której mam przyjść? - spojrzałem pytająco na niego
- Odpowiada ci o 17? 
- Mamy 15.20, odrobię lekcje. Hm, tak. Pasuje. - uśmiechnąłem się do niego

Pożegnaliśmy się, a ja szybko wróciłem do domu i zająłem się lekcjami. Coś dziwnie mi one coś dobrze szły i nie musiałem się nawet męczyć nad zadaniami. Cieszyło mnie to bo mogłem przygotować rzeczy dla kędzierzawego do nauki. Chociaż go po mojej głowie ciągle chodziło pytanie. Przepraszam, nie jedno tylko parę. 
Kiedy już było za piętnaście siedemnasta to spakowałem rzeczy i wyszedłem z domu. Wiedziałem gdzie muszę iść. Nagle poczułem w kieszeni wibracje. Jednym ruchem wyjąłem telefon i odebrałem. Okazało się ,że to Liam. Chciał się upewnić czy wszystko okey. Dobre 5 minut mu mówiłem ,że tak i nie ma co się martwić i ,że oczywiście dam rade. Kończąc z nim rozmowę już byłem przy drzwiach domu. Zapukałem raz i przed moimi oczami ukazał się Harry. Na jego twarzy malował się uśmiech, a zielonkawe oczy błyszczały. Chociaż było też widać zmartwienie.

- Hej Lou, w choć. - powiedział zielonooki

Uśmiechnąłem się na przywitanie i wszedłem do środka. Chłopak od razu spytał czy chce się czegoś napić i zaprowadził mnie do swojego pokoju. Wpierw spytałem się go czego nie rozumie i w czym mam mu pomóc. Odpowiedź była prosta. Nie rozumiał matematyki, więc i fizyka upadała, do tego coś z polskiego.

- No to zabieramy się do roboty. - powiedziałem

Loczek tylko się zaśmiał i zaczęliśmy robotę. Na początku szło nam opornie, ponieważ Harry nie wiele umiał musiałem mu tłumaczyć jedną rzecz parę razy. Lecz iż byłem osobą spokojną nie denerwowało mnie to, tylko motywowało do pracy. Podczas jak Harry pisał, ja przyglądałem się i mu dyktowałem. Przez przypadek chłopak uderzył mnie łokciem w ramie na którym miałem siniaka. Z bólu przekląłem pod nosem. Drugą ręką pomasowałem ramie, a chłopak patrzył się na mnie z otwartymi oczami.

- Louis, pokaż ramie. - rozkazał 
- Ale przecież nic się nie stało. - grałem na zwłokę
- Tomlinson. - wypowiedział moje nazwisko co sprawiło ,że spojrzałem na niego

Od razu sięgnął ręką w stronę mojego ramienia, ja zaś złapałem na rękaw. Chłopak niestety był silniejszy i wziął mnie za rękę. Już wiedziałem co chce zrobić. Odsłonił delikatnie i spojrzał na moje ramie, po czym spojrzał na mnie z bólem. Jak by chciał wyjaśnień, lecz ja tylko spuściłem głowę w dół, a z oczu poleciały mi łzy. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie... 


Tak wgl to tez zachęcam do zadawanie pytań bohaterom, bo żadnego jeszcze nie było, a tu 5 rozdział. Staram się napisać dobrze i mam nadzieje ,że się wam spodoba. C: Dziękuję wam za komentarze i wgl za wszystko! Widzę ,że mam dla kogo pisać. c: ~Panda
Ogłoszenie: Moje opowiadanie idzie na konkurs z polaka, tak się boję ,że nie dam jego na czas lub ,że przekroczę ilość miejsca. :c Trzymajcie za mnie KCIUKI! 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 4

Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem Louis'a. W jego oczach było widać zmartwienie i przyglądał mi się badawczo. Od razu zrobiło mi się głupio. Pewnie usłyszał moje słowa, no właśnie te słowa.. Westchnąłem i spojrzałem na niego.

- Nic się nie stało, to ja przepraszam.. - powiedziałem nie pewnie

Chłopak tylko uśmiechnął się zakłopotany, a ja pokazałem mu swoje dołeczki. Od razu w jego oczach pojawiły się delikatne iskierki. Coś nadzwyczajnego. Chwilę tak staliśmy patrząc na siebie, dopóki Liam nie zawołał go.

- Louis! - krzyknął chłopak

Przepraszającym wzrokiem pożegnał się ze mną i odszedł. Spojrzałem dokładnie na jego sylwetkę. Jednak nie zdawało mi sie. On naprawdę był strasznie chudy. Jak dla mnie za chudy. Do tego nie za wysoki, co jeszcze bardziej widać było jego postawę. 
Dobra, dobra chwila. Zamrugałem kilkakrotnie i pobiegłem do klasy po usłyszeniu dzwonka. Wiedziałem jedno, coś na pewno jest dzisiaj ze mną nie tak lub z nim.

- Harry, Harry. - szepnął Niall
Od razu spojrzałem na niego nie wiedząc o co chodzi Irlandczykowi. 
- Tak Niall? - zapytałem
- Zayn dzisiaj będzie? - spojrzał na mnie pytająco

Chwilę się zastanowiłem i rozejrzałem po klasie. Przecież Malik powinien być. Ahh, no tak. Na matematykę nie przyjdzie, to logiczne.

- Będzie, ale teraz mamy matmę, co nie? A wiesz jak jej nie znosi. - powiedziałem śmiejąc się po nosem
- No tak. - puknął się palcem w czoło

Do końca lekcji już nie rozmawialiśmy. Niall pewnie nie miał tematu nowego do zagadania, a ja już odpłynąłem w zamyślenia. Ciągle przed moimi oczami miałem Louis'a. Z tymi jego iskierkami w oczach. A wspominałem jakie ma oczy? Szaro-niebieskie, dość nie spotykane, co nie? W takich oczach można było się zatracić. Ughh. Harry, głupku nie myśl tyle.
Na szczęście w odpowiedniej chwili zadzwonił dzwonek, a ja miałem spokój. Przechodząc przez korytarz zobaczyłem Louis'a. Zainteresowany spojrzałem na niego. Chwila, chwila. Harry! On miał siniaka wielkości dłoni. O boże. Aż ciarki przeszły mi po plecach na myśl jaki ból musi on czuć przy każdym dotknięciu. Przyjrzawszy mu się dokładniej dostrzegłem Liam'a obok niego. Coś do Louis'a mówił, a raczej szeptał. Jak by chciał by nikt więcej oprócz jego przyjaciela nie usłyszał. Przewróciłem wzrok na Payne i nasze spojrzenia się spotkały. Pojawił się na jego twarzy grymas, pewnie zobaczył moje przerażenie w oczach. Bo od razu powiedział coś Luis'owi, który po jego słowach zakrył ramie zakładając bluzę. 
O kurczę. Co tu się dzieje?! Chwilę musiałem to sobie poukładać, ale przecież. To nie jest mój przyjaciel. Tylko kolega, a nawet nie. Znałem chwile, a już tyle się wydarzyło. Ale spokojnie, po prostu z nim pogadam i będzie dobrze. Zacząłem iść w ich stronę, lecz już po kilku krokach stanął przede mną Liam.

- Harry, jesteś kuzynem moje kolegi. Ale proszę cię.. - zaczął mówić
- Payne, nie wiem o co co ci chodzi. Lecz ja chce tylko z nim porozmawiać. - przerwałem mu

Już chciał coś powiedzieć, ale go zignorowałem i podążyłem za jego przyjacielem który zaczął się oddalać w dość szybkim tempie. Kurczę! Przecież nie chce mu nic zrobić, tylko pogadać.

- Louis! - krzyknąłem na cały korytarz

Chłopak się tylko odwrócił ze zdziwieniem na twarzy i znikł mi z oczu.

***
Wpierw wpadł na mnie na początku dnia. Teraz zobaczył moje ramie, co jeszcze może się dzisiaj wydarzyć?! Już mnie ten dzień denerwował. Zwłaszcza ,że Liam podszedł do niego. Nie chcą tego widzieć oddaliłem się nie robić większych problemów w tej sytuacji.

- Louis! - usłyszałem znajomy głos

Szybko się odwróciłem ze zdziwieniem. Był to on, Harry. Nie mogłem z nim teraz rozmawiać, bo nawet nie wiedziałem co powiedział mu mój przyjaciel. Wszedłem w tłum znikając z jego wzroku. Spokojnie, Lou przecież zawsze można coś wymyślić. A kędzierzawy nie wyglądał na taką osobę co wygaduje o wszystkim. Wydawał się taki inni, ale o tym już wspominałem. Chyba był równie zakłopotany jak i ja.

Tomlinson. - ktoś zawołał mnie

Spojrzałem w bok i ujrzałem Zayn'a. Delikatnie się uśmiechnąłem i stanąłem czekając na niego. Mulat  wyglądał na wesołego. Chociaż zawsze taki chodził. Strasznie to w nim lubiłem.
Kiedy już znalazł się obok mnie to uśmiechnął się.

- Co się stało Zayn? - zapytałem go
- Jest sprawa i musisz mi pomóc. - powiedział

Chwile się zastanowiłem o co mogło mu chodzić. Lecz nic nie przychodziło mi do głowy.

- Jaka? - spojrzałem pytająco na mulata
- No bo potrzebuje korepetytora dla Harry'ego. A ty jesteś najlepszy! Mógłbyś mu pomóc z nauką? - zapytał z nadzieją
- Jasne, tylko kiedy? - odparłem bez zastanowienia

Zayn tylko mi podziękował i podał hasło OD JUTRA. Po czym znikł mi z oczu. Dopiero teraz się zorientowałem na co się zgodziłem.



Jutro postaram się dodać kolejną część dla was. Mam nadzieje ,że ta wam się spodobała. Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem co dodałam, jesteście kochani i mam nadzieje ,że pod tą będzie ich więcej. c: ~Panda


UWAGA

Kochani, jeżeli wam się podoba to zostawiajcie komentarz lub ewentualnie obserwujcie, zadawajcie pytania. Bo ja nie wiem czy wgl ktoś to czyta i czy to wgl ma jakiś sens. 
A tak to jest miłe przeczytanie komentarzu lub zobaczenie ,że więcej osób to ogląda. Więc proszę was, zostawiajcie coś po sobie bo to daje dużo do myślenia. Wtedy się wie ,że podoba wam się i chcecie więcej. A ja przecież pisze dla was. C:
Chce wam jeszcze podziękować za 445 wyświetleń i lajkujcie tą stronę klikamy tu bo oni opublikowali moje opowiadanie u siebie <3 TT ~Panda

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 3

***
Chłopak wydawał się zestresowany, ale to może dlatego ,że ma chora siostrę i wiele zmartwień? Nie wiem sam. Wyglądał też na miłego i szczerego. Szczerze mnie to zaskoczyło mieć tyle rodzeństwa, a w tym same siostry. Wyglądał na strasznie chudego lub to tylko dlatego ,że tak się ubrał. Do tego chyba zauważył ,że patrzyłem na niego jak sroka w gnat. Niestety nie uszło to uwadze koledze jego. Jak on miał Lam? Lian? Nie pamiętam.

- Zayn, czy Louis jest na coś chory? - zapytałem kuzyna

Zayn tylko spojrzał na mnie i parsknął śmiechem nie dowierzając w moje słowa. Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem ponownie na niego.

- Louis nic nam nie mówił, chociaż.. - podrapał się po brodzie - Jak by się działo to by nam powiedział. - dokończył
- Rozumiem. - powiedziałem bez zastanowienia
- Gdzie się podział mój arogancki kuzynek, pewny siebie.. - zaczął kpić ze mnie
- Malik, zamknij się. - zaśmiałem się

Skończyliśmy się droczyć i weszliśmy do domu. Bez słowa rozeszliśmy się do swoich pokoi, bo teraz mieszkałem z rodziną Zayn'a. Lekko pogrążony w myślach zacząłem odrabiać lekcje, które coś nie szły do przodu. Sam się sobie dziwiłem, bo prace domowe szły mi zazwyczaj szybko i łatwo. 

- Styles, ogar.. - powiedziałem sam do siebie

Włączyłem sobie Foster The People - Pumped Up Kicks, co od razu pomogło mi skupić się na lekcjach. Widać ,że miałem racje. Ze wszystkim uporałem się w krótkim czasie. Dalej w mojej głowie był ten chłopak. 

-All the other kids with the pumped up kicks, You better run, better run, outrun my gun. - pośpiewywałem pod nosem

Spakowany i gotowy na jutro, poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kolacje. Cioci i wujka nie było, a Zayn grał na konsoli. Chwileczkę się zastanowiłem i postanowiłem go przestraszyć. Ha! Ja zły. Po cichu podszedłem do niego, chłopak dalej grał. A ja już wiedziałem ,że zaraz usłyszę jego krzyk.

- Bu! - krzyknąłem łapiąc go za ramie
- Aaaa! O boże! - wykrzyczał Zayn

Zacząłem się śmiać na cały głos trzymając za brzuch. Jak ja kochałem go straszyć, hehe. Od razu poczułem złowrogi wzrok kuzyna na sobie. Zaraz zacznie mi prawić kazania, ohoho.

- Pożałujesz Hazza. - mruknął mrużąc oczy
- Haha, już się boję. - zaśmiałem się

Pożegnałem się z Malikiem i wróciłem do pokoju. Najedzony i spokojny poszedłem spać. Już mnie ciekawiło co takiego zrobi kuzyn by odpłacić mi pięknym za nadobne. Po kilkunastu minutach odpłynąłem w krainę Morfeusza. Miałem nadzieje ,że wyśpie się i poznam bliżej tego chłopaka o imieniu Louis.

Spałem sobie smacznie, nie wiem która to była godzina. Aż nagle poczułem zimną wodę na sobie. Wydałem z siebie krzyk słysząc zabawny śmiech Zayn'a. Od razu spiorunowałem go wzrokiem. Grr, debil. Przecież wie ,że ile zajmuje mi się ogarnianie siebie.


- Malik, idioto. - przeszedłem obok niego z ubraniami kierując się do łazienki
- Masz za swoje łepku. - powiedział słodko kuzyn

Zamknąłem drzwi i zrobiłem poranną toaletę. Ubrany w biały T-shirt i czarne spodnie pod rurki wyszedłem z łazienki. Szybkim krokiem wróciłem po torbę na ramie i poszedłem do kuchni. W powietrzu było czuć jajecznicę, mniam. Przy patelni stał Zayn, widać ,że to on dzisiaj robi śniadanie. Przełknąłem znacząco, na co chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Tak Harry? 
- Śniadanie też i dla mnie, czy mam se sam robić? - zapytałem z nadzieją ,że raczej się podzieli
- Ha, no jasne ,że rób se sam. - zaśmiał sie

Spojrzałem na niego mrużąc oczy i podszedłem do lodówki. A to cham jeden.

- Spokojnie, zrobiłem dla dwóch osób. - poklepał mnie po ramieniu
- Dzięki. - uśmiechnąłem się

Postanowiłem nie siedzieć na laurach i podałem mu talerze i zrobiłem dla nas herbatę. Czyli nic nowego dzisiaj nie ma. Rodziców kuzyna dalej nie ma, ja dalej jestem u niego. Moi rodzice się nie odzywają, czyli to co codziennie. Pogrążony w myślach spojrzałem na pełny talerz i wymamrotałem SMACZNEGO. 
Po paru minutach byłem już gotowy do wyjścia. Spojrzałem jeszcze na Malika który latał w tą i z powrotem.

- Ide, do zobaczenia w szkole! - krzyknąłem
- Tak tak, leć już bo się spóźnisz. - powiedział na tyle głośno ,że usłyszałem

Zadowolony wyszedłem z domu i podążyłem do szkoły. Do której miałem parę minut drogi. Hm, czemu Malik jeszcze nie idzie? Pewnie musi wyglądać zabójczo, ahh. Ha, ten to zawsze. Pewnie się spóźni na pierwsza lekcję, jak to on. Przecież wygląd jest najważniejszy, a nie nauka. Lecz jak to kuzyn będzie się tak spóźniał to mu matka rejwak zrobi. A wtedy będzie chodził jak w zegarku. Zabawne, ale on i jego mama to przeciwieństwa. Ciocia jest taka spokojna. A Zayn? To wariat. Nawet ostatnio stał się taki hm... spokojny? Coś dziwnego. Lecz to Malik, zmienia się co sekundę.

- Przepraszam.. - powiedział ktoś

A ja uderzyłem nie spodziewanie w ramie i przerwałem rozmyślanie. Od razu przekleństwa popłynęły szeptem z moich ust.



Dziękuję za taką oglądalność i te 2 komentarze c: Mam wielka nadzieje ,że będzie ich więcej.
No to dzisiaj wam dałam to jest oczami Harrego, mam nadzieje ,że zauważyliście. c: ~Panda
UWAGA, za pare dni moja koleżanka będzie pisała ze mną! Tylko ,że ona inaczej będzie to robić. C:

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 2

- No na reście Lou! - krzyknął z entuzjazmem Niall
- Przepraszam, ale Fizzy jest chora i musiałem zadzwonić do dziadka by przyszedł. - powiedziałem

Od razu na mojej twarzy pojawił się smutek na myśl ,że siostrzyczka leży z temperatura w domu. Szczerze? Nie chciałem iść z tego powodu do szkoły. Wolałem już siedzieć tam przy niej.

- Louis ma trzy młodsze siostry i jedną straszą. - powiedział Liam chłopakowi który stał obok niego
- A właśnie, zapomniałem! - wtrącił się Zayn - To jest Harry, mój daleki kuzyn. - pokazał na kędzierzawego chłopaka mówiąc

Spojrzałem na Harry'ego i wyciągnąłem delikatnie rękę w jego stronę.

- Miło mi, Louis. - powiedziałem
- Mi również. - odparł zaciskając moją dłoń

Delikatnie się uśmiechnąłem, co nie uszło to uwadze Liam'a. Kurna, pewnie będzie mnie potem wypytywać lub da spokój. Lecz ten kędzierzawy wydawał się taki dość inny.

- Chłopaki, my z Liamem idziemy bo spóźnimy się na lekcje. - powiedziałem
- Louis ma racje. - odrzekł Liam
- To on tu jest najdojrzalszy z nas. - wtrącił Niall

Na mojej twarzy mimo wolnie pojawił się delikatnie rumieniec. Nigdy nie lubiłem przyjmować komplementów w moją stronę, a oni idealnie o tym wiedzieli.

- Niall nie przesadzaj. - zaśmiałem się łagodnie
- My tu gadu gadu, a tu do klas trzeba. - wciął się Liam

Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy do klasy. Przyjaciel nie poruszał na szczęście żadnego tematu o zielonookim. A ja miałem spokój na lekcjach. Chociaż dopiero go poznałem, nie mogło by to teraz tak nagle. Nie to nie możliwe. Chociaż szczerze chciałem poznać tego chłopca, widać było po oczach ,że jest lekko zagubiony. Lecz na pierwszy rzut oka widać było ,że jest przyjaźnie nastawiony.
Dzień mi mijał na szczęście spokojnie. Kilka razy z Liamem spotkaliśmy chłopaków, ale tak tylko przelotem. Kędzierzawy dziwnie mi się przyglądał co nie dało się nie zauważyć. Poczułem się dziwnie nie swojo, jak by ktoś przeszywał mnie wzrokiem. Nie uszło to uwadze przyjaciela.
Dziwne to trochę, ale co ja miałem niby zrobić? Podejść i zapytać czemu się tak przyglądał? Louis tylko byś się ośmieszył. Dobra przestańmy o tym myśleć bo już zupełnie Ci odwali. A tego nie chcemy, zwłaszcza teraz gdy ma się tyle problemów i zmartwień.
Kiedy skończyły się lekcje Liam uparł się ,że mnie odprowadzi. Razem pożegnaliśmy chłopaków i Harry'ego. Tak bardzo nie chciałem iść do domu, a przyjaciel doskonale to wiedział. Powrót minął nam szybko, tym bardziej było mi gorzej. Chłopak przyglądał mi się badawczo kiedy już byliśmy od moimi drzwiami. 

- Do jutra Lou. - powiedział i objął mnie ramieniem
- Do jutra Li. - wyszeptałem i wszedłem do środka

Teraz tylko muszę wejść do pokoju, póki ojca jeszcze nie ma na widoku. Szybko zdjąłem buty i nerwowo zacząłem iść w stronę kuchni. Było dziwnie spokojnie, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Rozejrzałem się zdenerwowany, ale nikogo nie było. Dziewczynki pewnie są u dziadka, chociaż Fizzy jest chora nie powinna ta być. Po paru minutach poczułem wibracje telefonu i odebrałem.

- Halo? - zapytałem
- Braciszek! - usłyszałem piskliwy głosik Fizzy
- Co się stało księżniczko? - zaśmiałem sie
- Jestem u dziadka wraz z siostrami. - powiedziała

Odetchnąłem z ulgą na samą myśl, że są u dziadka i nie będą musiały patrzeć na to co się dzieje. 

- Lou kocham cie. - słychać było w jej głosie radość.
- Ja ciebie też, Fizzy muszę kończyć dużo lekcji. Wracaj do zdrowia i przyjmuj wszystkie leki co da dziadek, dobrze?
- Ale, ale to jest nie dobre..
- Obiecaj. - uśmiechnąłem się pod nosem
- Obiecuje. Papa Loui. - powiedziała smutno
- Papa siostrzyczko. - odrzekłem kończąc rozmowę

Spokojny schowałem telefon spowrotem i zacząłem robić sobie herbatę. Po paru minutach do moich uszu dobiegł huk otwierających drzwi. O nieee. To ojciec, na pewno. Szybko wziąłem szklankę i zacząłem się kierować ku schodom. Niestety ojciec był szybszy. Stanąłem jak sparaliżowany patrząc na ojca który kipiał ze złości. Poczułem strach ,że zaraz oberwę. Oczywiste ,że dostane nawet za nic. Ojciec stanął przede mną jak bym tarasował drogę, a tego nie chciałem. 
Mężczyzna zamachnął się, a ja poleciałem na próg drzwi z piskiem. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie Louis, uspokój się.. Jeśli on to zobaczy oberwiesz mocniej. Czułem ból który płynął przed całe ramie aż do łokcia. Zacząłem powoli wstawać rozglądając się czy ojciec nie stoi za mną. Nie było go, a ja wszedłem do pokoju masując ramie by przestało boleć. Nie zostało mi nic więcej. Uspokoiłem się i zamknąłem drzwi na klucz.. Nie chciałem by wszedł tu, bałem się.

No to mamy drugi rozdział. Mam nadzieje ,że się wam spodoba.
Jestem wam wdzięczna za te komentarze, jesteście wspaniali! <3 ~Panda