Czując nieustający ból oczu, zamknąłem je. Nie chciałem by bolały. Lecz to była wina płaczu. Starając się uspokoić, przechodziły mnie dreszcze których tak nienawidziłem.. Czułem strach ,że uda jej się ,że zabierze mnie. Ja tak bardzo nie chciałem. Teraz poznałem Louis'a. A właśnie to chyba był mój jedyny powód dla którego chciałem tu zostać, no i ciocia, wujek i Zayn.
- Harry? - usłyszałem głos kuzyna wyrywający mnie przemyśleń
- Malik, proszę daj mi dzisiaj spokój.. - powiedziałem słabo
Nie odzyskałem już odpowiedzi jego ,ale pewnie się niepokoił. Nie rozumiałem tego, przecież ja tylko siedzę w pokoju i płaczę? Tak.
Siedząc tak usłyszałem ,że z kimś rozmawia. Na chwilę się wyciszyłem by usłyszeć z kim i o czym rozmawia.
- No tak.. Nie powiedział Ci? Rozumiem, też bym podsłuchiwał... Ej, to może jutro? Louis, może ty do niego dotrzesz.. Nie. Ja rozumiem, ale masz uważać na siebie. Pa.. - mówił do kogoś
Cooo?! Louis'em rozmawiał? Nie, nie.. Teraz to on będzie chciał ode mnie wszystko wyciągnąć. Lecz chyba to lepsze niż rozmowa z kimś innym. Chyba najbardziej ufałem jemu..
Zmęczony tym wszystkim, zmieniłem pozycję na leżącą. Oczy już tak nie bolały, ale ich nie otwierałem. Zapragnąłem zasnąć i obudzić się jutro. Moje szczęście powiodło się i zasnąłem już spokojnie śpiąc przez całą noc.
Słysząc jakieś szepty, poirytowany zakryłem twarz kołdrą. Chwila. Przecież ja walnąłem się w ciuchach, nie przykrywając się. Eh, pewnie ktoś tu w nocy wlazł i mnie przykrył, kochane lecz nie potrzebne.
- Harry pora wstawać. - usłyszałem cioci ciepły głos
- Nie chce. Dajcie mi spać.. - wymamrotałem pokazując twarz spod kołdry
Od razu moje oczy poraziło słońce. Grr, jak ja tego nie lubię. Mrużąc oczy spojrzałem na kobietę która trzymała talerz ze śniadaniem.
- Już jest po 12, masz gościa. - uśmiechnęła się delikatnie
- Hmm, już 12?! Jakiego znów gościa? - pytania poleciały z moich ust
Ciocia dała mi talerz i popatrzyła na mnie.
- Louis. Wczoraj Zayn do niego zadzwonił, sama nie wiem czemu. Ale chłopak chwile z nim porozmawiał. A dzisiaj przyszedł. - odpowiedziała
- Hmm, to ja się ogarnę. A on niech wejdzie zaraz do pokoju. Powiesz mu? - uśmiechnąłem się do niej
- Jasne kochanie. - pogłaskała mnie po ramieniu i wyszła
Wstałem szybko i wziąłem potrzebne rzeczy. Jak torpeda poleciałem do łazienki i zrobiłem poranną toaletę. Miałem nadzieje ,że chłopak długo nie musiał czekać. Prawie gotowy założyłem ciemne spodnie i białą koszulkę. Poprawiłem włosy jednym ruchem i wyszedłem z łazienki. Idąc do pokoju myślałem o tym co powie mi Lou. Pewnie będzie tak jak myślałem wczoraj. Będzie pytać co się stało i wgl..
Otwierając drzwi zobaczyłem Louis'a siedzącego na krześle i patrzącego w okno. Słysząc ,że wszedłem spojrzał od razu na mnie. Był dziwnie blady, czyli już wiadomo czemu Zayn kazał mu na siebie uważać.
- Nie musiałeś przychodzić. Zayn jak zawsze panikuje, a ty pewnie miałeś zaplanowany czas dzisiaj. - powiedziałem siadając na łóżku
- Zayn nie panikuje, on się tylko martwi. Powiedział mi o twojej mamie. - odrzekł nie pewnie
Spojrzałem na niego nie wiedząc co odpowiedzieć. Szczerze? Krępowało mnie to, nie lubiłem mówić o matce.. Chłopak poprawił swoją bluzę jak by chciał coś ukryć. Już chciałem go zapytać ,ale wolałem poczekać.
- Eh, nie musiał ci mówić. Przecież nic mi się nie stało. - odparłem
- Mogłeś sam powiedzieć. Słyszałem waszą wczorajszą rozmowę. - jego spokojny głos zaczynał mnie denerwować
- Nie, nie mogłem. Co tego co cię to obchodzi?! - podniosłem głos wstając
Louis od razu wstał, a do moich oczu napłynęły łzy. Cholerne łzy! Nie zważając na to ,że chłopak dalej tu jest, poczułem jak spływają po moich policzkach. Zrobił krok w moją stronę, ale ja się cofnąłem.
- Nie.. - wyszeptałem
Nie odpowiedział, co jeszcze bardziej mnie irytowało, a łzy przybrały na sile. Usiadłem na łóżku nie wiedząc co się dzieje. Nie patrząc co się dzieje poczułem ,że Louis usiadł obok mnie. A ja chwile później znajdowałem się na jego kolanach. Momentalnie zakryłem twarz i wybuchłem kolejną falą łez.
***
Po rozmowie z mamą położyłem dziewczynki spać. Które strasznie protestowały i chciały mnie pilnować. Kochane one są. Lecz i tak poddały się mając za mało argumentów. Po skończonej robocie sam próbowałem zasnąć, ale nie mogłem. Dzwonił Zayn do mnie. Był zaniepokojony, martwił się o Harry'ego. Kurczę to pewnie chodziło o tą jego rozmowę przez telefon. Oczywiście się zgodziłem od razu, a następnego dnia już do niego poszedłem. Mama Zayn'a to strasznie miła kobieta. Kazała mi jedynie poczekać chwile by obudzić kędzierzawego. Dalej nie mogłem się skupić i miałem przed oczami Harry'ego. Nie tego wesołego chłopca, tylko bezbronnego, bojącego się człowieka.
- Wejdź do pokoju i on zaraz powinien być. - uśmiechnęła się ciepło
- Dziękuję. - odparłem
Wchodząc do jego pokoju nie było go. Poczekałem chwilę ,a Hazza bo taki skrót jego imienia mi się podobał wszedł do pokoju. Na początku nie chciał mówić, ale ja sam się przyznałem ,że słyszałem ich rozmowę Wpadł w histerie? Nie wiem. Ton jego głosu zdziwił mnie. Siedząc obok niego wziąłem go do siebie i przytuliłem. Chłopak jedynie schował twarz w dłonie i rozpłakał się na dobre.
- Proszę, nie płacz.. - wyszeptałem bojąc się ,że zaraz mogę oberwać
- Louis, idź.. - powiedział cicho
- Nie zostawię cie tu samego, nie teraz kiedy potrzebujesz pomocy. - powiedziałem
- Zostaw mnie samego.. - odrzekł powoli wymawiając każde słowo oddzielnie
- Nie. - sprzeciwiłem się
Przytuliłem go mocniej, a on się wtulił chowając głowę w moje ramie. Poczułem ból, słysząc jak płacze. Serce mi się krajało widząc jego łzy. Czułem jak go dreszcze przechodząc. Siedziałem cicho czekając aż się uspokoi. Nie wiedziałem co mam zrobić..
UWAGA:
Wyświetlenia i komentarze sprawiły ,że się uśmiechnęłam. Do tego te pytania do bohaterów, dziękuję bardzo. c:
Mam nadzieje ,że teraz mnie nie zawiedziecie. I ,że tym razem będzie nawet i 10 komentarzy. Liczę na was bardzo. c:
Dedykacja, dla was <3 ~Panda